Chrystus w Twoim kryzysie!
Wybierzcie się ze mną na równinę Dura w pobliżu Babilonu, gdzie król Nabuchodonozor zgromadził pewnego dnia wszystkich dostojników - urzędników, książęta i naczelników - ze swojego rozległego imperium. Wyobraźcie sobie tą scenę - tłum różnorodnie ubranych ludzi, w narodowych strojach, mówiących wieloma językami. A wszyscy zgromadzeni w jednym celu - by uczcić królewskiego boga!
Nabuchodonozor wybudował tam ogromny, złoty posąg o wysokości około 30 metrów. I teraz wszyscy ci dostojnicy, po odbyciu swojej drogi na równinę Dura, mają pokłonić się przed nim w uwielbieniu, natychmiast gdy tylko królewska orkiestra zacznie grać. Albo to zrobią albo umrą!
Ale trzech Hebrajczyków - Szadrach, Meszach i Abed-Nego - odmawia. Ci mężowie zostali uprowadzeni z Jerozolimy przez Chaldejczyków i przyprowadzeni do pałacu w Suzie. Tam zostali nauczeni języka Chaldejczyków i razem z Danielem wyznaczeni na przywódców w rządzie. Teraz, wszyscy wokół nich, ludzie z innych narodów kłaniają się złotemu posągowi, zgodnie z królewskim dekretem. Ale nie oni!
Zazdrośni wysocy urzędnicy donieśli o tym Nabuchodonozorowi, a on, gdy to usłyszał, zachłysnął się gniewem. Pomyślał: "Jak którykolwiek członek mojego rządu śmiał wystąpić przeciwko mnie w nieposłuszeństwie!"
W owych czasach nie było niczym niezwykłym karać gwałcicieli królewskich dekretów przez wrzucenie ich do rozpalonego pieca. Jeremiasz mówi "...jak z Sedekiaszem i jak z Achabem, których król babiloński upiekł w ogniu... " (Jer 29,22). Bez wątpienia, Nabuchodonozor widywał ciała wrzucane w otwartą pożogę, widywał krótki błysk ciał pochłanianych przez ogień i znał smród płonących zwłok. A teraz był tak rozjuszony, że rozkazał swoim żołnierzom rozgrzać piec siedem razy bardziej niż zazwyczaj.
Kiedy straże przyprowadziły trzech Hebrajczyków przed króla, Nabuchodonozor ryknął: "Więc wy odmówiliście pokłonić się przed moim bogiem gdy zagrano. Dobrze, dam wam jeszcze jedną szansę. Musicie wiedzieć, że piec jest rozpalony siedmiokroć. I jeżeli tym razem nie oddacie pokłonu, będziecie tam wrzuceni i upieczecie się żywcem!"
Możecie być pewni, że ci trzej mężowie już z miejsca na którym stali mogli czuć gorąco buchające od rozpalonego do białości paleniska. I prawdopodobnie widzieli, jak potężni żołnierze padali bezsilni od upału gdy rozpalali piec.
Ci Hebrajczycy wcale nie chcieli umierać. Byli ludźmi jak Ty i ja. Trzeba być szalonym by chcieć być upieczonym w ogniu! Ale ci mężczyźni mieli niesamowitą wiarę włożoną w ich serca przez Ducha Świętego. Więc odpowiedzieli królowi: "O królu, nawet nie musimy się zastanawiać by dać ci odpowiedź. Nie oddamy pokłonu! Nasz Bóg jest w stanie nas wyratować. Ale nawet jeżeli miałby tego nie zrobić, nie oddamy czci temu posągowi".
Znacie dalszy ciąg tej historii. Prawdopodobnie wieść się rozeszła i zaciekawione tłumy zebrały się wkoło. Ludzie wyciągali szyje, by choć raz spojrzeć na tych mężów którzy śmieli przeciwstawić się królewskiemu dekretowi i właśnie mieli być upieczeni żywcem!
Wkrótce przybył orszak królewski. Król zajął swoje miejsce w bezpiecznej odległości od płomieni ale wystarczająco blisko by widzieć spalanie się ciał. "Czy ci zbuntowani głupcy niczego się nie nauczą?" prawdopodobnie sobie pomyślał. "Niedługo kolejni trzej rebelianci zamienią się w kupkę popiołu!"
Potem przyprowadzono trzech Hebrajczyków, z pętami na rękach i nogach. Najsilniejsi żołnierze z armii króla wzięli ich i nieśli w stronę gardzieli paleniska aby tam ich wrzucić. Ale płomienie były tak gorące, że żołnierze sami zaczęli padać, jeden za drugim, uśmiercani przez żar!
W jakiś sposób trzej Hebrajczycy zostali w końcu wrzuceni do pieca. Ale król stracił głowę. Nie było ani nagłego błysku płonących ciał ani smrodu spalanego mięsa. Spojrzał w ogień i to co ujrzał wprawiło go w zupełne osłupienie.
Trzej Hebrajczycy spacerowali po rozżarzonych węglach jak po delikatnych płatkach róży! Ogień strawił jedynie ich pęta i teraz ich ręce były wzniesione w uwielbieniu dla Boga. Nabuchodonozor odwrócił się do jednego ze współtowarzyszy i spytał "Ilu ich tam wrzuciliśmy?"
"Trzech, o królu" - padła odpowiedź.
"Ale ja widzę czterech!" odparł król. "I żaden z nich nie płonie. Nikt nie jest nawet ranny. A jeden z nich wygląda jak Syn Boga!" (patrz Księga Daniela 3:24-25 BG).
Ale, jak to było możliwe, że pogański król rozpoznał Syna Bożego? Stało się tak ponieważ chwała Chrystusa nie może być ukryta! Gdziekolwiek w Piśmie pojawiają się aniołowie, zawsze są ubrani na biało i świecą niebiańską jasnością. Ale Ten który tu jaśniał nie był serafem, nie był Gabrielem ani Mojżeszem ani Eliaszem wzbudzonym z martwych. To był sam Pan Jezus i był On jaśniejszy niż siedmiokroć rozgrzane płomienie!
Umiłowani, to świadectwo wyszło z pogańskich ust: Chrystus pojawił się razem z Hebrajczykami w ich kryzysie! Co tu mówić o sytuacji typu "śmierć albo życie ". To był naprawdę kryzys na skalę całego życia - beznadziejne okoliczności, patrząc wg ciała, takie, które wymagały cudu. Ale Chrystus szedł razem z nimi pocieszając ich. Wkroczył tam z nimi by ich uratować i uwolnić!
Jezus nie wkroczył w kryzys Hebrajczyków by zaimponować pogańskiemu królowi. Dokonał tego już w poprzednim rozdziale Biblii. Gdy Daniel wytłumaczył sen Nabuchodonozora, król ogłosił: "Zaprawdę wasz Bóg jest Bogiem bogów i Panem królów...." (Daniel 2:47). Ale jak szybko o tym zapomniał!
Nie, to nie było ewangelizujące nawiedzenie. Bóg znał chwiejne serce króla i wiedział, że cuda poruszają pogańskie umysły tylko na jakieś trzy dni. Jezus przyszedł do kryzysu tych ludzi raczej z innego powodu - tylko ze względu na nich. Przybył by pocieszyć i wyratować ich bo ich ukochał. Pan chwały powierzył samego Siebie im w godzinie próby ponieważ oni całkowicie powierzyli się Jemu!
Jest prawdą, że Pan nie angażuje Siebie w każdy problem człowieka. Pismo mówi, że kiedy był podczas Paschy w Jerozolimie "...wielu uwierzyło w imię jego, widząc cuda, których dokonywał. Ale sam Jezus nie miał do nich zaufania bo przejrzał wszystkich...sam bowiem wiedział, co było w człowieku" (Jan 2:23-25).
Jezus zna zakłamanie które jest w ludzkich sercach. Wie, że wielu jest gotowych uznać Go za Boga ale nie są chcą powierzyć swojego życia w Jego ręce!
Jedną rzeczą jest wierzyć, że Jezus jest Bogiem i Zbawicielem a całkiem inną poddać mu wszystko. Poddać oznacza "powierzyć i oddać kontrolę". Więc powierzenie wszystkiego Chrystusowi to oddanie Mu całkowicie życia, oddanie mu całego siebie pod opiekę. Z kolei On powierza Siebie tym, którzy całkowicie powierzyli się Jemu!
Żyjemy w społeczeństwie które grzęźnie w jednym kryzysie za drugim. Czy znasz kogoś kto nie doświadcza problemu albo właśnie z jakiegoś się nie wydostał? Osobiście, znam wielu chrześcijan którzy doświadczają tak poważnych kłopotów, że grozi im że zostaną nimi przytłoczeni i zrujnowani.
Jakiego problemu ty doświadczasz? Czy jest on duchowy, finansowy, umysłowy, czy fizyczny? Czy jest w twoim małżeństwie, pracy, interesach? Mówię o okolicznościach tak poważnych, że jedynie cud może cię z nich wyciągnąć, sytuacji która wygląda beznadziejnie! Gdy masz taki problem potrzebujesz Jezusa by przybył i przeszedł go razem z tobą. Jedynie Syn Żywego Boga może rozwiązać twój problem, może uczynić niemożliwe, może uratować cię z pieca ucisku!
Może odpowiesz: "Tak, potrzebuje Jezusa by przeprowadził mnie przez to. Potrzebuję Go by wszedł w mój kryzys tak jak to zrobił dla tych Hebrajczyków. Ale jak to osiągnąć? Jak sprawić by On zaangażował się w mój problem?"
Możesz to zrobić w ten sam sposób w jaki Szadrach, Meszach i Abednego sprowadzili Chrystusa do ich kryzysu. Oni podjęli trzy ważne postanowienia:
"Lecz Daniel postanowił nie kalać się potrawami ze stołu królewskiego ani winem, które król pijał. Prosił więc przełożonego nad sługami dworskimi, by mógł się ustrzec splamienia" (Daniel 1:8).
Czasownik splamić przywodzi tu na myśl "uwolnienie przez wyrzeczenie się". Innymi słowy Daniel powiedział: "Jakiekolwiek odstępstwo od moich zasad pozbawi mnie mojej wolności!".
Więc Daniel zdecydował by jeść tylko fasolę i pić jedynie wodę przez dziesięć dni. Żadnych przysmaków z królewskiego stołu, ani kropli drogiego wina. Kiedy zakomunikował to przełożonemu eunuchów, ten odpowiedział: "Przez ciebie przypłacę to życiem! Pod koniec tych dziesięciu dni będziesz wyglądał źle, twoje policzki zapadną się a król na pewno to zauważy. Masz, zjedz trochę mięsa. Potrzebujesz protein. Wypij wino by wzmocnić swą krew. Zjedz trochę tych słodyczy - dadzą ci energię!".
Kiedy studiowałem ten fragment, zastanawiałem się: "Dlaczego Daniel zdecydował się na taki post? Ci Hebrajczycy nie byli przecież wegetarianami." Prawdopodobna odpowiedź jest taka, że zanim wino, mięso i przysmaki trafiały na królewski stół były błogosławione przez bałwochwalczych kapłanów. Dlatego ten pokarm był dla młodych Żydów rytualnie nieczysty.
Ale wierzę, że Daniel i pozostali mieli coś więcej na myśli, że ich decyzja była daleko głębsza niż tylko podyktowana obawą o rytualne zanieczyszczenie! To co zamierzam wam powiedzieć nie pochodzi z żadnego komentarza biblijnego. Wierzę, że to Duch Święty przyniósł mi to objawienie. Dlaczego tych czterech Hebrajczyków odmówiło jedzenia królewskich pokarmów?
Po pierwsze, zostali oni uprowadzeni do niewoli razem z tysiącami swoich ziomków. Prorok Jeremiasz zachęcał żydowskich jeńców by osiedlali się i budowali w Babilonie przez siedemdziesiąt lat, dopóki Bóg ich nie sprowadzi z powrotem. Ale, pamiętając o historii odstępstw Izraela, ludzie najprawdopodobniej padliby ofiarą pożądliwości szerzących się w tym kraju. Bez wątpienia Daniel i jego przyjaciele widzieli jak szybko ci pierwsi wychodźcy szli na kompromis. Rozpustne życie w Babilonie usidliło ich!
Ci czterej byli najpewniej wstrząśnięci ponad wszelkie wyobrażenie tym co zobaczyli gdy po raz pierwszy pojawili się w Babilonie. Bezwstydne nierządnice na ulicach, pogańskie kapliczki i ołtarze na każdym rogu, wszędzie jawne pijaństwo i rozpusta, dostojnicy i przywódcy zataczający się na ulicach, zamroczeni i ogłupiali od wina i alkoholu. To społeczeństwo było tak rozwiązłe, niemoralne i pełne przekleństwa, że duchowe zmysły tej czwórki zostały zaatakowane!
Daniel badał pisma proroków. Miał ze sobą pisma Jeremiasza, i one przywiodły go do przekonania, że Izrael będzie w niewoli przez siedemdziesiąt lat. Wiedział, że żyją w bardzo ważnym okresie historii. Więc kiedyś, w czasie gdy docierała do nich prawda o Babilonie, Daniel uczynił postanowienie razem z "...mężami którzy ze mną byli..." (Daniel 10:7) - pozostałą trójką która trwała razem z nim w ciele i w duchu.
Wyobrażam ich sobie podczas spotkania, na którym dzielą się swoim smutkiem nad kompromisem narodu Izraela. Daniel wstaje i mówi:
"Widzieliście to co i ja na ulicach! Ale to co teraz nas szokuje wkrótce stanie się normalnością pośród naszego ludu jeżeli nie postanowimy żyć inaczej. Nie potrwa długo jak i nasi ziomkowie będą wyglądać, mówić i żyć jak Chaldejczycy. Wszystkich opanuje zmysłowość - nasi pasterze będą szukać łatwizny i powodzenia, przywódcy pójdą na kompromis. Nasze synagogi będą pełne pomieszania, plugastwa i podwójnej moralności. Każdy będzie zachowywał formę wiary ale straci całą moc od Boga.
Musimy się trzymać! Bóg będzie potrzebował naszych głosów w tym czasie odstępstwa. Będziemy musieli położyć nasze życie na szalę albo światło Izraela zniknie zupełnie".
Więc ta czwórka powzięła postanowienie. Powiedzieli sobie:
"Nie pójdziemy na kompromis. Nie przyjmiemy tych standardów moralnych. Nie zabrudzimy naszego ducha pogańską muzyką, alkoholem i diabelskim stylem życia. Nie pozwolimy by duch Babilonu skalał naszą wiarę. Będziemy oddzieleni. I będziemy zdyscyplinowani w naszym chodzeniu w wierze!"
Ci czterej mężowie pozostali wolni poprzez odrzucenie babilońskiego stylu życia. Tu nie chodziło tylko o jedzenie - to było coś co obejmowało wszelkie dziedziny ich życia. Chodziło o posiadanie ukrytego życia w oddzieleniu!
Jednak ci ludzie nie poszli głosić tego sposobu życia innym. Nie reklamowali swojego zdyscyplinowanego stylu życia. Była to sprawa wyłącznie między nimi, a Bogiem.
Pytam Cię: gdy Bóg był gotowy by mówić do tego narodu i swego ludu, kogo wybrał jako swoje usta? Kto stał się głosem Pana - Jego nieporuszonym świadectwem dla zmierzającego na zatracenie imperium? To byli ci czterej oddani ludzie!
Gdy patrzę na nasze własne zmierzające na zatracenie społeczeństwo, widzę naród rozkładający się tak szybko, że może to zadziwić. I obejmuje to też Ciało Chrystusa! Kościół został przesiąknięty przez ducha Babilonu - poselstwo kompromisu, z tłumami naśladującymi światowe standardy. Często wołam w mojej komorze, "O Boże, gdzież są Twoje głosy w kraju? Gdzie są, gdzie są Twoi ludzie, którzy żyją w oddzieleniu - którzy powstaną i ogłoszą prorocze słowa? Gdzie są Twoi nieugięci mówcy?"
W tym czasie, gdy wszystko wkoło nas się rozsypuje, gdzie są takie głosy? Gdzie są zgromadzenia i wierzący którzy wystąpią i będą głosem dla Boga w swoich miejscach pracy, rodzinach w codziennym życiu?
To było pytanie, które zadali sobie ci czterej Hebrajczycy. I to dlatego zdecydowali się na prowadzenie nieskalanego życia! Ich śmiała decyzja i świadectwo świętego postępowania musiały mieć niesamowity wpływ na małego Ezdrasza, Nehemiasza i Zorobabela. Może to właśnie to zainspirowało 43.000 które potem stały niewzruszenie.
Tak, święte życie tych czterech ludzi wzbudziło pobożną resztkę! Umiłowany, nie możesz być głosem Boga jeżeli nie prowadzisz oddzielonego, świętego życia! Bóg nie może Ciebie użyć jeżeli Twoje serce jest przesiąknięte i zbrukane przez ten bezbożny czas. Konieczna jest stanowcza decyzja!
Spytam Cię: Gdy jesteś w kłopotach, czy krzyczysz, "Panie, gdzie jesteś gdy Cię potrzebuje? Czy nie zależy Ci na wyzwoleniu mnie?"
Ale co jeśli Pan powie Ci: "Gdzie Ty jesteś gdy potrzebuje głosu? Potrzebuje głosów w tych grzesznych czasach, czystych naczyń przez które mogę mówić. Mówisz, że chcesz bym przyszedł do ciebie w twojej potrzebie - ale pozostajesz częścią bezbożnego, światowego systemu. Powiedz mi - czy jesteś oddany Moim celom?"
"I zwróciłem swoje oblicze do Pana, Boga, aby się modlić, błagać...Modliłem się więc do Pana, mojego Boga i wyznawałem...A gdy jeszcze mówiłem, modliłem się i wyznawałem mój grzech i grzech mojego ludu izraelskiego..." (Daniel 9:3-4, 20). Tu jest dowód - oni się modlili!
Widzisz, pierwsze zobowiązanie które podjęli - by żyć oddzielonym życiem - musiało być wsparte drugim, by szukać Boga. Rzeczywiście, nie jest możliwe żyć świętym życiem, nie spędzając wiele czasu na kolanach, szukając u Boga mocy i autorytetu by takie życie prowadzić.
Nie daj się zwieść - wierna modlitwa nie ochroni cię przed kryzysem. Przeciwnie, najprawdopodobniej doprowadzi cię do rozpalonego pieca i lwiej jamy. Ale modlitwa przygotuje cię by stawić temu czoło z ufnością - i zostać żywą ofiarą dla Jezusa!
Modlitwa Daniela, zaprowadziła go prosto do lwiej jamy. I ta próba przyszła lata po próbie naszych Hebrajczyków - gdy Daniel miał ponad siedemdziesiąt lat! To może Cię przerażać, jeżeli zastanawiasz się jak długo potrwa zanim przestaniesz miewać kryzysy. Może myślałeś, że nauczysz się wszystkich twoich "ważnych testów" po przeżyciu iluś lat w Panu. Ale tu Bóg pozwala, by jeden z Jego największych wojowników modlitwy - człowiek cichego i łagodnego ducha - stanął przed życiowym kryzysem po dziesiątkach lat wiernego wstawiania się za swym ludem!
Umiłowany, próby skończą się dopiero wtedy gdy przyjdzie Jezus, lub gdy ty umrzesz w Chrystusie! Nigdy nie nadejdzie w tym życiu taki czas, że nie będziesz już stawał przed rozpalonym piecem albo jamą lwa. Tak się nie stanie dopóki nie złożysz swojej głowy na Jego piersi!
To dlatego modlitwa jest taka ważna. Możesz zdecydować by żyć czystym życiem - ale takie zobowiązanie jest niemożliwe do wypełnienia bez równoległej decyzji by szukać Boga. Żadne kazanie, ani najpotężniejsze książki o świętości, ani żadne napomnienia nie pomogą w wytrwaniu w decyzji by wieść oddzielone, święte życie. Wszystko zawiedzie - chyba że, zdecydujesz by wiernie być tym który szuka Boga!
Kilka tygodni temu przyszedłem do Ojca pytając: "Panie, dlaczego wymagasz by o wszystko się modlić? Dlaczego nie nic nie uczynisz bez modlitwy?"
Pan odpowiedział: "Dawidzie, niemożliwe jest by Mnie kochać nie szukając Mnie. Jak Moje dziecko może mówić, że Mnie kocha, gdy bez końca Mnie zaniedbuje? Modlitwa jest barometrem poziomu oddania Mi. Prawdziwa miłość przyciągnie cię do Mojej obecności!"
Oczywiście, wiara musi być wzniecona przez iskrę pochodzącą z Bożego Słowa, w końcu wiara przychodzi ze słuchania. Ale gdy jest już wzniecona, modlitwa zamienia ją w płomienie! Powoduje, że wiara eksploduje. Co tu mówić o siedmiokroć rozżarzonym piecu: modlitwa rozpaliła wiarę tych czterech Hebrajczyków tak, że stała się gorętsza niż płomienie ognia!
Kiedy król Nabuchodonozor zawołał tych mężów by wyszli z pieca, powiedział: "(...) Błogosławiony niech będzie Bóg Szadracha, Meszacha i Abed-Nega, który posłał swojego anioła i wyratował swoje sługi którzy na nim polegali, (...) a swoje ciała ofiarowali, byle tylko nie służyć i nie oddać pokłonu żadnemu innemu bogu jak tylko swojemu " (3:28). Znów, świadectwo pochodzi z ust poganina: ci mężowie ofiarowali swoje ciała Bogu!
Ale oni zrobili to na długo przedtem zanim stanęli przed piecem. Widzisz, modlitwa jest procesem poddawania naszych ciał Panu - stawaniem się żywą ofiarą. A ci ludzie codziennie ofiarowywali się w ten sposób. Pozostawali w modlitwie przez dnie i tygodnie nawiązując intymną relację z Panem.
Po pewnym czasie zdali sobie sprawę, że śmierć jest dla nich zyskiem. Śmierć przybliżyłaby ich jedynie do Tego, którego tak bardzo umiłowali!
"Nebukadnesar odezwał się i rzekł do nich (...) bo jeżeli nie oddacie pokłonu, będziecie natychmiast wrzuceni do wnętrza rozpalonego pieca ognistego, a który bóg wyrwie was z mojej ręki?" (Daniel 3:14-15).
Ci ludzie doświadczali najgorszego kryzysu jakiego może doświadczyć człowiek. Jeżeli Bóg nie przybyłby i nie uwolnił ich w cudowny sposób, byliby martwi!
I to jest dokładnie ten rodzaj kryzysu o jakim z tobą rozmawiam. Być może cierpisz na poważne dolegliwości. Może twoje małżeństwo przechodzi kryzys ponad twoje możliwości rozwiązania go lub uzdrowienia sytuacji. Mówisz: "modliłem się, pościłem, zrobiłem wszystko. Jeżeli Bóg nie przybędzie teraz na scenę, nie uda mi się!"
Co sprowadzi Chrystusa do twojego kryzysu? On przychodzi gdy ty podejmujesz to samo postanowienie jak ci trzej Hebrajczycy: "Wtedy Szadrach, Meszach i Abed-Nego odpowiedzieli królowi Nebukadnesarowi: My nie mamy potrzeby odpowiadać ci na to. Jeżeli nasz Bóg, któremu służymy, może nas wyratować, wyratuje nas z rozpalonego pieca ognistego i z twojej ręki o królu. A jeżeli nie, niech ci będzie wiadome, o królu, że twojego boga nie czcimy i złotemu posągowi, który wzniosłeś, pokłonu nie oddamy" (wersety 16-18).
Innymi słowy: "to wygląda beznadziejnie. Bez Boga i cudu który uczyni jesteśmy martwi. Ale Bóg jest w stanie wyzwolić nas z tego palącego kryzysu! Ale nawet gdy tego nie zrobi, nie zrezygnujemy z Niego. Żywi bądź martwi będziemy Mu ufać!
Umiłowany, to taki rodzaj wiary sprawia, że aniołowie się radują i błogosławi samo serce Boga. Taka wiara mówi: "Panie, jestem przekonany, zupełnie pewien, że jesteś w stanie mnie uwolnić. Jeżeli tylko powiesz słowo, cały problem przeminie.
Ale jeżeli nie - nie będę uciekał. Nie oskarżę Cię, że mnie opuściłeś. Pozostanę wierny i prawdziwy. Twoje drogi są wyższe niż moje, Panie - i moje życie jest w Twoich rękach. Nawet gdy mnie zgładzisz, będę Ci ufał!"
Coś takiego sprowadza Chrystusa do naszego kryzysu - pełna ufność, że On może uratować i uwolnić nas z każdego kryzysu! Ufność, że cokolwiek przyjdzie, jesteśmy w Jego rękach.
Proszę, zrozum - Bóg mógł uwolnić tych trzech ludzi na dowolną liczbę sposobów. Mógł po prostu sprawić by Nabuchodonozor zmienił zdanie. Albo, mógł pozwolić im uciec. W końcu Mojżesz uciekł, podobnie jak Józef i Dawid.
Ale ci trzej Hebrajczycy mieli specjalny rodzaj wiary na którą Pan odpowiada bardzo szybko: wierzyli w wierność Boga! Byli przekonani, że On uczyni to co będzie najlepsze dla nich i Jego chwały.
To dlatego nie widzimy jak "domagają się praw należnych wierzącemu". Nie spędzali też czasu na wzajemnym budowaniu swojej wiary przez cytowanie obietnic. Nie - z cichym dostojeństwem poszli w kierunku pieca mówiąc: "Bóg może! Ale jeżeli nie..."
Bez wątpienia to ostatnie zdanie wprawi wiele osób w oburzenie. Prawie mogę ich słyszeć jak mówią: "O nie, pastorze - to jest negatywne! Zostawia miejsce na zwątpienie. Powinniśmy mówić tylko: Bóg może! - kropka!"
Całym sercem wierzę, że Pan może. Wierzę, że mógłby powiedzieć słowo i uratować każdego w jednej chwili. Ale rozważcie to: Jeżeli ci Hebrajczycy nie byliby w stanie powiedzieć "Ale jeżeli nie..." - jeżeli by nie mieli takiej wiary - co by zrobili w momencie ich kryzysu? Czy zaczęliby protestować podczas gdy zbliżali się do ognia? Czy skończyliby krzycząc: "Boże, nie dotrzymałeś Twojego Słowa. Zdradziłeś nas!"
Nie - oni byli gotowi umrzeć! Mogli powiedzieć: "Panie nawet gdybym miał cierpieć - nawet jeśli moje ciało spłonie a smród płonącego mięsa wypełni powietrze - odejdę ufając Tobie. Będę Ci wierzył, nawet gdy nie otrzymam odpowiedzi na moją modlitwę!"
Większość z nas nie ma wiary która użyłaby tych śmiałych słów których oni użyli: "Ale jeżeli nie..." Pytam Cię: Co zrobiłbyś gdybyś nie otrzymał swojej odpowiedzi? Czy oskarżyłbyś Boga, że Cię zawiódł, że Cię nie kocha? Cóż za tragedia iść w swój ogień płacząc: "Boże, gdzie jesteś? Zawiodłeś mnie!"
Ci trzej Hebrajczycy poszli w ogień z ciałami już nieżywymi dla świata. Byli w stanie ofiarować swoje ciała z radością jako żywą ofiarę. I Jezus dosłownie spotkał ich w ich kryzysie! Cóż za niewiarygodna nagroda - gdy Chrystus szedł z nimi w ich najtrudniejszych chwilach.
Jak myślisz, co oni powiedzieli Jezusowi gdy pojawił się w piecu? "O dzięki ci Panie! Dzięki Ci, że nie dopuściłeś byśmy odczuli ból. Dzięki Ci, że dałeś nam jeszcze szansę - jeszcze kilka lat!"
Nie, nigdy! Ja wierzę, że oni powiedzieli, "Panie, zabierz nas ze sobą! Nie zostawiaj nas tutaj. Dotknęliśmy ekstazy, chwały i nie chcemy wracać! Zaprowadź nas do domu byśmy byli z Tobą". Oni woleli być z Nim! Jezus zna takie serca i takim właśnie powierza samego siebie.
Czy możesz powiedzieć: "Panie, weź mnie do domu"? Być może, nigdy nie nauczyłeś się powierzać swego ciała, interesów, małżeństwa czy problemów w Boże ręce. Tak, zawsze mamy modlić się z wiarą, wierząc, że Bóg odpowie, ale musimy ufać Mu całkowicie zdaną sprawą, mówiąc w naszych sercach "Ale jeżeli nie, Panie, i tak będę Ci ufał!"
Módl się ze mną w tej chwili: "Panie, Ty możesz wyciągnąć mnie z tego pieca ognistego. Ale jeżeli nie - dalej będę wierzył! Nawet jeżeli muszę dalej przechodzić przez tą okropną próbę, jeżeli spotka mnie jeszcze więcej cierpienia, więcej testowania - poddaję Tobie wszystko. Tylko przyjdź i bądź ze mną w tym!"
Obiecuję Ci - Jezus Chrystus przybędzie do twojego kryzysu. Weźmie Cię za rękę i przeprowadzi przez ogień!
Uważam, że wkroczenie Chrystusa w mój kryzys jest najwspanialszą z możliwych odpowiedzi na modlitwę - bo gdy On przychodzi, Jego obecność podnosi mnie ponad cały mój ból, zranienia, całe moje zamieszanie. Gdy Jezus pojawia się po twojej prawicy, bierze Cię za rękę i sprawia, że stoisz mocno.
Alleluja!