Czy mamy pozostać w grzechu?

Jakże ktokolwiek, kto nazywa siebie miłośnikiem Jezusa może świadomie trwać w grzechu? Jako naśladowcy Chrystusa głosimy, że zostaliśmy wyzwoleni z mocy grzechu. Zaświadczamy, że krzyż w pełni odkupił nas z niewoli nieprawości. Jednak całe rzesze wiernych stale lgną dzisiaj do pożądliwości, nałogów, urazy i zgorzknienia.

Pytasz, gdzie są ci chrześcijanie? Są oni wszędzie wokół ciebie. Znajdziesz ich uwielbiających Boga w kościołach w każdą niedzielę. Podnoszą swoje ręce w uwielbianiu Boga za to, że ich uwolnił. Świadczą innym o mocy Chrystusa do łamania wszelkich więzów, ale nie chcą porzucić grzechu, który noszą we własnym łonie.

Smutne jest to, że wielu takich chrześcijan wierzy, że nic nie może złamać szponów grzechu, jakie są nad nimi. Próbują każdej znanej metody, aby wyzwolić się ze swojej niewoli, ale żadna ilość modlitwy, doradztwa bądź też przekonujących kazań nie wydaje się pomocna. Ich grzech po prostu stale oplata się wokół ich serca jak wąż, aż do momentu, kiedy osiągnie pełną kontrolę nad ich życiem. Oni kończą nosząc dręczące brzemię poczucia winy i potępienia.

Paweł zadaje takie pytanie: "Cóż więc powiemy? Czy mamy pozostać w grzechu, aby łaska obfitsza była? Przenigdy! Jakże my, którzy grzechowi umarliśmy, jeszcze w nim żyć mamy?" (Rz 6,1-2). Paweł zastanawia się: "Otrzymaliśmy tak niesamowite błogosławieństwa w Chrystusie. Zostaliśmy ochrzczeni w Niego, pogrzebani i wzbudzeni z martwych razem z Nim. Przemienieni na podobieństwo Jego śmierci. Tak więc, jak możemy nadal grzeszyć?".

Faktem jest, że im dłużej pobłażamy sobie w naszym usidlającym grzechu, tym mocniejsze staje się jego władanie nad nami. Ten grzech jest nowotworem, który rozprzestrzenia się po całej naszej istocie, zanieczyszczając wszelkie nasze myśli i działania. Jego destrukcyjna moc wywiera zniszczenie w każdej dziedzinie naszego życia, zaczynając od naszego chodzenia z Chrystusem, poprzez nasze relacje z innymi, a kończąc na wszystkim, czego tylko się dotkniemy.

Co więcej, grzech nigdy nie umiera sam z siebie. Jeśli nie zostanie on wykorzeniony i zniszczony, przejmuje tron twojego życia. Najpierw zaczyna dotykać twojej świadomości, sprawiając, że tracisz wszelkie rozróżnienie. Różnica pomiędzy tym, co dobre a co złe staje się mglista i zachmurzona. Następnie głos grzechu zdobywa twoje ucho. Powoli zaczyna usprawiedliwiać przed tobą twoją pożądliwość, podając ci nawet różne biblijne argumenty na poparcie tego. W końcu stajesz się "odporny na kazania", co oznacza, że już więcej nie odpowiadasz na przekonanie o grzechu, jakie przynosi Duch Święty.

Może znasz chrześcijan znajdujących się w tym strasznym stanie. Przyjmują oni obronną postawę za każdym razem, kiedy są konfrontowani z pożądliwością, jaką noszą we własnym łonie. Twierdzą oni: "To, co robię wcale nie jest złe. Modliłem się w tej kwestii i Duch Święty powiedział mi, że ja nie grzeszę". Jednak dobrze wiesz, że zachowanie tej osoby jest sprzeczne ze Słowem Bożym.

Zgodnie z postanowieniem Nowego Przymierza, Duch Święty daje nam moc do tego, abyśmy żyli w sposób zwycięski nad diabłem. Daje nam wszelkie zasoby, jakich tylko potrzebujemy, aby obalić dominację diabła w naszym życiu. Sprawia nawet, że chcemy być posłuszni przykazaniom Pańskim.

Jednak Boża obietnica Nowego Przymierza co do złamania każdych więzów i uwolnienia każdego jeńca dotyczy tylko tych, którzy mają dosyć swojego grzechu. Dlaczego Duch Święty miałby wyzwolić Swoją moc w kimkolwiek, kto nie widzi swojego grzechu jako poważnej spawy?

Jeśli myślisz, że Duch Święty uwolni cię ze szponów grzechu bez twojej pełnej współpracy, to mylisz się. Nie daj Boże, aby którykolwiek chrześcijanin pozostawał w bierności i ponownie pobłażał sobie w swej pożądliwości podczas oczekiwania na to, aż Duch Święty przyjdzie i wyrwie to z niego. Takie nauczanie nie tylko pociesza chrześcijan będących w grzechu, ale błędnie interpretuje też Nowe Przymierze Boże.

Aby odpowiedzieć na to pytanie, wystarczy, że tylko zajrzę do własnego serca. Coraz bardziej, w miarę jak przybliża się ten dzień, wyobrażam sobie stanie przed Tronem Sędziowskim mojego Pana, kiedy to Jego miłujące oczy spoczną na mnie. W tym momencie będę musiał zdać sprawę z każdego swojego uczynku i myśli. Jako posługujący ewangelii będę również musiał zdać sprawę z przesłań, jakie głosiłem do innych, a sam nie żyłem zgodnie z nimi, tak jak to pisze Paweł: "...bym przypadkiem, będąc zwiastunem dla innych, sam nie był odrzucony" (1Kor 9,27).

Sama myśl o tej scenie przynosi świętą bojaźń do mojego serca. Każdego dnia wołam: "Panie, jeśli jest we mnie jakikolwiek grzech, proszę rozpraw się z nim. Nie chcę usłyszeć głosu trąby i odnaleźć siebie wtedy stojącego przed Tobą z jakąś pożądliwością oplecioną wokół mojego serca".

Co powiesz Jezusowi, kiedy będziesz przed Nim stać? Jakie dasz Mu wytłumaczenia na lgnięcie do korzenia zgorzknienia, urazy, pożądliwości, jakiegoś grzesznego nałogu? Czy powiesz: "Panie, nie wiedziałem, że tak na serio weźmiesz ten jeden grzech. Myślałem, że będziesz miał do mnie cierpliwość, że Twoja łaska względem mnie w tej sprawie będzie jeszcze bardziej obfitować. Zawsze wierzyłem w obietnicę Twojego Nowego Przymierza. Stale czekałem na Twojego Ducha, aby usunął ten grzech ze mnie".

Umiłowani, nasz Pan nadejdzie wkrótce i nie ma teraz czasu na to, by bawić się ze swoim grzechem. Znam wielu prawych wierzących, którzy w jednej kwestii w swoim życiu stali się beztroscy, niedbali i zostali pokonani przez swoją pożądliwość. Nie myśl więc sobie, że to nie może przytrafić się tobie. "Gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej" (Rz 3,23). Musisz zapytać samego siebie: "Dlaczego trwam w swoim grzechu? Dlaczego to złe związanie stale mnie trzyma? Dlaczego nie jestem wolny?

Wierzę, że Duch Święty objawił mi kilka rzeczy w tej kwestii.

Dzisiaj wielu chrześcijan nie ma bojaźni Bożej zaszczepionej w ich sercach przez Ducha Świętego. Autor Przypowieści mówi: "Miłosierdziem i prawdą oczyszczona bywa nieprawość, a w bojaźni Pańskiej odstępujemy od złego" (Przyp 16,6 - BG). "Nie bądź mądrym sam u siebie; ale się bój Pana, a odstąp od złego" (Przyp 3,7 - BG). "Bojaźń Pana jest krynicą życia, dzięki niej można uniknąć sideł śmierci" (Przyp 14,27).

"Bojaźń Boża", o której jest tutaj mowa, wskazuje na coś znacznie większego niż pełna czci bojaźń i szacunek. Psalmista mówi nam, że nie możemy otrzymać pełnego objawienia Bożego Przymierza, dopóki nie jest w nas głęboko zakorzeniona Jego bojaźń. "Tajemnica Pańska objawiona jest tym, którzy się go boją, a przymierze swoje oznajmuje im" (Ps 25,14 - BG). Ten werset łączy zrozumienie Przymierza z bojaźnią Bożą. Krótko mówiąc, wszelkie objawienie związane jest z Jego świętą bojaźnią.

Jestem przekonany, że bez bojaźni Bożej nie możemy doświadczyć trwałego wyzwolenia z grzechu. Jednak w wielu kościołach bojaźń Boża stała się tematem tabu. Kiedy ostatni raz słyszałeś kazanie głoszone na temat bojaźni Bożej?

Jedną z przyczyn tego jest fakt, że dom Boży zaatakowała pobłażliwość społeczeństwa. Ostatnimi laty określenie "łaska" stało się środkiem do przykrycia grzechów, tak jak to pisze psalmista: "...Nie ma bojaźni Bożej przed oczyma jego" (Ps 36,2). Co więcej, zepsuci posługujący unikają pewnych fragmentów dotyczących bojaźni Bożej. Zwykle głoszą oni na podstawie następujących wersetów: "Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy i miłości, i powściągliwości" (2Tym 1,7). "W miłości nie ma bojaźni, wszak doskonała miłość usuwa bojaźń..." (1J 4,18). "Wszak nie wzięliście ducha niewoli, by znowu ulegać bojaźni..." (Rz 8,15).

To wszystko są wspaniałe fragmenty, jednak odnoszą się one do bojaźni przed człowiekiem bądź szatanem, ale nie do bojaźni przed Bogiem. To samo słowo występujące w tych wersetach dla określenia bojaźni użyte jest również w tym jednym, pochodzącym z Listu do Hebrajczyków: "Tak abyśmy śmiele mówić mogli: Pan mi jest pomocnikiem, nie będę się bał, aby mi co miał uczynić człowiek?" (Hbr 13,6 - BG).

Wierzę, że Bóg musi wykonać w nas pewną pracę, zanim będziemy mogli uchwycić się jakiejkolwiek obietnicy przymierza. Czym jest ta "uprzedzająca praca", od której zależne jest wszystko inne? Jeremiasz mówi nam: "...w ich serce włożę bojaźń przede mną, aby ode mnie nie odstąpili" (Jer 32,40). Ta uprzedzająca praca Boża w ramach przymierza polega na umieszczeniu w naszych sercach Jego bojaźni.

Jeremiasz mówi tu o postanowieniach Nowego Przymierza, a nie Starego. Bóg mówi nam tutaj wyraźnie, jak ta pierwsza praca przymierza będzie wykonana. "Włożę w ich serca bojaźń przede mną". Oznajmia nam, że sami w sobie nie jesteśmy w stanie wytworzyć świętej bojaźni. Nie możemy uzyskać tego poprzez włożenie na nas czyichś rąk, ani przez manipulowanie naszym ciałem. Jedynym sposobem, w jaki ta święta praca może zostać w nas wykonana jest dokonanie tego przez Ducha Świętego.

W istocie Bóg mówi nam: "Ja dokonam wspaniałych rzeczy w was. Poślę wam Mojego Ducha, który będzie w was przebywał i da wam nowe serce. On da wam siłę do umartwienia wszelkich uczynków ciała i poprowadzi was do zupełnej wolności od mocy grzechu. Wreszcie On spowoduje, że będziecie chcieli wykonywać to, co jest Moim upodobaniem i zrobicie to.

Ale jest pewna praca, którą Duch musi wykonać w was przed wszystkim innym. On włoży w was świętą bojaźń przed grzechem. Wtedy nie odstąpicie już od Moich przykazań. Jeśli nie będziecie mieli w sobie Mojej bojaźni, to wasze grzechy zawsze będą was odciągały ode Mnie".

Mówiąc prosto, Duch Święty zmienia sposób, w jaki patrzymy na nasz grzech. On wie, że dopóki stale będziemy lekko traktować naszą pożądliwość, nigdy nie zostaniemy uwolnieni. Dlatego pokazuje nam, jak głęboko grzech Go zasmuca i wzbudza Boży gniew. Jak Duch Święty tego dokonuje? On używa przekonującego Słowa Bożego - przeszywających strzał świętej prawdy.

Jeżeli masz już dość swojego grzechu i pragniesz chodzić w sprawiedliwości, to przygotuj się: Bóg wystrzeli przekonujące "strzały ewangelii" do twojego serca. Te strzały wyszukają każdy tajny zakątek twojego serca, ujawniając każdą pożądliwość. Kiedy trafią już one w swój cel, odczujesz ich płomienie prawdy, które głęboko wypalają twoje sumienie.

Wielu chrześcijan kierowanych przez ciało próbuje strząsnąć z siebie poczucie winy, które przynoszą te przekonujące strzały Boże. Stale wyznają następujący werset: "Przeto teraz nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie" (Rz 8,1). Nie chcą jednak czytać ostatniej części tego wiersza: "...którzy nie według ciała chodzą, ale według Ducha" (Rz 8,1 - BG). Jeżeli trwasz w grzechu, to chodzisz w ciele i nie masz prawa do Bożej obietnicy mówiącej, że "nie ma potępienia".

Poczucie winy, jakie odczuwamy poprzez przekonanie od Ducha Świętego, jest tak naprawdę dziełem łaski Bożej. Jest to zamierzone po to, by ujawnić w nas oszustwo grzechu. Dlatego powinniśmy prosić Ducha Bożego, by stale wlewał w nasze sumienie poczucie winy, bojaźni i potępienia grzechu, aż zostanie w pełni ujawniona jego ogromna grzeszność.

Wielu chrześcijan nie jest świadomych strasznego niebezpieczeństwa, w którym się znajdują, kiedy trwają w grzechu. Tylko ogniste strzały prawdy od Ducha Świętego mogą obudzić ich dusze na bojaźń Bożą, jakiej potrzebują, aby otrząsnąć się z grzechu. Pozwólcie, że podzielę się z wami kilkoma ognistymi strzałami rzeczywistości, które Pan użył, by przeszyć moją duszę:

1. Bóg uważa ukryte pożądliwości i grzechy w chrześcijanach za bardziej nikczemne, niebezpieczne i godne pogardy, niż jawne grzechy popełniane przez nie zbawionych.

Większość wierzących myśli, że ich ukryty grzech nie jest poważny, gdyż nie popełniają go w czynie. Bóg jednak widzi serce i w Jego oczach taki grzech w nas jest o wiele gorszy, niż taki sam grzech u nikczemnych grzeszników. Pozwól, że to wyjaśnię.

Spróbuj pomyśleć o najpodlejszym czynie, jaki kiedykolwiek został popełniony przez złego, nie zbawionego mężczyznę czy kobietę. Mój umysł natychmiast zwraca się do artykułu w jednej z nowojorskich gazet z poprzedniego roku. Pewien mężczyzna pojął za żonę kobietę, która zawsze pragnęła mieć dziecko. Pozwolił jej od razu zajść w ciążę, a kiedy kobieta miała już dziecko, pierwsze kilka tygodni spędziła rozwijając w sobie głębokie więzi z tym dzieckiem. Ale nagle, nie wiadomo skąd, ten mężczyzna zabrał dziecko swojej żonie i zabił je. Dlaczego? Był to akt zemsty. W oczywisty sposób był on zły na tę kobietę, ponieważ nie wzięła ona udziału w pogrzebie jego ojca, zanim się jeszcze pobrali. On tak sobie rozumował: "Ona nie pocieszyła mnie, kiedy tego potrzebowałem. Tak więc sprawię, że będzie cierpiała". Musiał to być jeden z najbardziej okrutnych, nikczemnych, ohydnych czynów, jakie kiedykolwiek zostały dokonane.

Ludzkość obecnie ogląda więcej morderstw, ludobójstwa i ostentacyjnych aktów grzechu, niż którekolwiek z poprzednich pokoleń. Jednak oto jak na to wszystko patrzy Bóg: nic nie można porównać z pożądliwościami lgnącymi do naszego serca. Nasze grzeszne nałogi, nienawiść i ukryte grzechy są bardziej podłe w Jego oczach niż jakakolwiek rzecz, która została popełniona przez ludzkość.

Przykład takiej Bożej perspektywy widzimy w Objawieniu. Bóg mówi do zboru w Laodycei: "Znam uczynki twoje, żeś ani zimny, ani gorący..." (Obj 3,15). Przez to mówi: "Nie jesteś tym, za kogo się podajesz. Mówisz sobie "niczego nie potrzebuję", ale Ja ci mówię, że stajesz się letni. Wszyscy inni postrzegają cię jako prawego i dobrze prosperującego. Ale Ja widzę twoje serce i wiem, że gorliwość, jaką kiedyś miałeś względem Mnie zanikła".

Przypowieści Salomona mówią nam: "...z serca tryska źródło życia" (Przyp 4,23) oraz "Jak człowiek mówi w swoim sercu, taki jest" (Przyp 23,7). Te wersety są ostrymi strzałami Ducha Świętego. Przeszywają one nasze serca, mówiąc nam: "Nie możesz ukryć się przed wzrokiem Bożym. Każda rzecz, którą potajemnie ukrywasz w swojej duszy, zostanie wyjawiona. Nie ma znaczenia czy popełniasz ją w czynie, czy też nie. Bóg nie przymknie oka na twoją ukrytą pożądliwość".

2. Czym dłużej trwasz w grzechu, tym większe jest niebezpieczeństwo zatwardzenia twojego serca.

"Baczcie, bracia, żeby nie było czasem w kimś z was złego, niewierzącego serca, które by odpadło od Boga żywego, ale napominajcie jedni drugich każdego dnia, dopóki trwa to, co się nazywa "dzisiaj", aby nikt z was nie popadł w zatwardziałość przez oszustwo grzechu" (Hbr 3,12-13).

Może kiedyś drżałeś, słysząc Słowo Boże. Twoje serce topniało, kiedy słyszałeś ogniste kazanie, o którym wiedziałeś, że zostało zamyślone specjalnie dla ciebie. Miałeś ucho otwarte na słuchanie głosu Ducha, ale od jakiegoś czasu flirtowałeś z ukrytym grzechem - bawiłeś się nim i wałkowałeś go w swoim umyśle. Teraz, ponieważ ten grzech wypracował w tobie swoje oszustwo, możesz siedzieć nieporuszony słuchając dowolnego kazania, bez względu na to, jakkolwiek byłoby ono namaszczone.

Gdybyś miał bojaźń Bożą, ona by ci szybko uświadomiła, że twoje serce powoli staje się coraz twardsze. Uświadomiłbyś sobie, że z każdym dniem, kiedy trwasz w pobłażaniu sobie w grzechu, przybliżasz się do napiętnowania swojego sumienia. Zamiast tego twój grzech staje się dla ciebie z dnia na dzień coraz mniej oczywisty. Wkrótce będziesz całkowicie zaślepiony fałszywym pokojem. Na koniec twój grzech wypłynie poza granice, jakie mu wyznaczyłeś - będzie rozszerzać się dziko we wszelkiego rodzaju akty grzechu.

Widziałem osobiście przerażający stan męża Bożego, który pozwolił, by jego serce stało się zatwardziałe. Był on posługującym, moim przyjacielem i pastorem dużego zboru. Bóg potężnie tego człowieka błogosławił, namaszczając jego kazania ogniem i mocą Ducha Świętego. Jednak ten posługujący utrzymywał w sercu ukrytą pożądliwość seksualną. Z biegiem czasu zaczął sobie w niej pobłażać, aż wreszcie został złapany na cudzołóstwie.

Bóg był miłosierny dla mojego przyjaciela. Bogobojni starsi i liderzy w kościele zastosowali środki dyscyplinarne względem pastora i po pewnym czasie został przywrócony do służby. Za każdym razem, kiedy w jego sercu powstawała pożądliwość, Duch Święty wiernie rozprawiał się z nim w tej kwestii. Jednak ten człowiek nigdy tego poważnie nie potraktował. On nigdy nie nakłonił swojego serca, by słuchać głosu Ducha.

Byłem tam tego wieczora, kiedy jego grzech został ponownie ujawniony. Pięć kobiet wyszło do przodu i wyznało, że miały z nim romans. Niektóre powiedziały, że nawet miały z nim stosunek na kilka godzin przed jego wyjściem za kazalnicę, by głosić kazanie.

Pewien mój przyjaciel zapytał później tego pastora: "Jak twoje sumienie pozwoliło ci to robić? Jak mogłeś mieć romans z kobietą, a zaraz po tym wychodzić i rzekomo głosić ze świętego Słowa Bożego"? Pastor ten odpowiedział ze śmiechem: "Trzeba być dobrym aktorem".

To jest zatwardziałe serce. Tego człowieka nic nie poruszało. Stał się tak twardy, że potrafił nurzać się w cudzołóstwie, otwierać Biblię i głosić bez śladu poczucia winy.

3. Jeżeli pozostajesz w grzechu, to spotka cię Boża rózga.

Psalmista pisze tak o jednej z obietnic przymierza Bożego: "Jeżeli synowie jego porzucą zakon mój i nie będą postępowali według nakazów moich, jeżeli znieważą ustawy moje i nie będą przestrzegali przykazań moich, to ukarzę rózgą przestępstwo ich i winę ich plagami [karaniem - BG], ale łaski mojej nie odmówię mu, ani też nie złamię wierności mojej. Nie naruszę przymierza mego i nie zmienię słowa ust moich" (Ps 89,31-35).

Cieszymy się, kiedy czytamy te wspaniałe słowa Nowego Przymierza. Bóg obiecuje, że nigdy nie odejmie od nas Swojej łaskawości, bez względu na to, jak bardzo byśmy upadli. A jednak wielu wierzących pomija lekkomyślnie ciężkie ostrzeżenie w tym urywku - jeżeli porzucimy Boże prawo i nie będziemy przestrzegali Jego nakazów, to On nawiedzi nasze przestępstwa Swoją Boską rózgą.

Nie ma prostego sposobu na złagodzenie tego trudnego słowa. Bóg jasno nam mówi: "Jeżeli będziecie trwać w grzechu, to Ja rozprawię się z nim surowo. Odpuszczę wam i przebaczę, ale wywrę zemstę na waszym grzechu i poczujecie moje razy na swoich plecach".

Biblia mówi nam, że kogokolwiek Pan miłuje, tego też smaga. Prawdę tę widzimy wyraźnie zilustrowaną w życiu Dawida. Zauważcie, jak Bóg postępował z tym człowiekiem, wiernym sługą, który cieszył się Bożą przychylnością. W pewnym momencie swojego życia Dawid strasznie zgrzeszył. Usprawiedliwiał to i utrzymywał w tajemnicy przez długie miesiące. Wreszcie jednak Bóg powiedział: "Dosyć" i wysłał proroka, by ujawnił grzech Dawida. Natan użył analogii, by zburzyć wszelkie usprawiedliwienia, które Dawid miał, aż wreszcie król przyznał: "Tak, zgrzeszyłem. Jestem winien".

Jednak samo przyznanie się do grzechu nie wystarczy. Bóg nie tylko ujawnił grzech Dawida, ale też przyłożył Swoją Bożą rózgę na plecy swojego sługi. Wiemy oczywiście, że Pan zawsze stosuje Swoją rózgę w miłości, ale życie Dawida pokazuje wyraźnie, iż odczuwanie Bożej rózgi karcenia nie jest lekkie. Razy, które ona zadaje, są bolesne i rozdzierające i mogą powodować konsekwencje na całe życie. Często ta rózga spada nie tylko na nas, ale też na naszych najbliższych i na nasze otoczenie.

Zwróćcie uwagę na bezpośredni wpływ grzechu Dawida na tych, którzy go otaczali. Nieślubne dziecko, które miał z Batszebą, zmarło. Tysiące żołnierzy izraelskich poległo w walce. Sprowadził on skandal na swój kraj, czyniąc z Izraela pośmiewisko w oczach swoich nieprzyjaciół. Jakby tego było nie dość, Dawid cierpiał niekończący się ból osobisty z powodu swojego grzechu: jego buntowniczy syn Absalom odebrał mu tron Izraela, a armia Absaloma polowała na niego, jak na dzikie zwierzę. Musiał uciekać na pustynię przed synem, którego tak bardzo miłował, a kiedy Absalom zginął, płakał za nim histerycznie.

Dawid wiedział, że można było uniknąć tego wszystkiego. Każde bolesne wydarzenie, które Dawid przeżywał, było rozdzierającym przypomnieniem konsekwencji jego grzechu. Swój nieustanny ból wyraził w psalmach, pisząc, że jego dusza była ustawicznie dręczona, że był przygnębiony żyjąc w zamieszaniu, że jego posłanie było łożem łez. W swoich mękach wołał: "Boże, dlaczego mnie opuściłeś?". W strachu płakał: "Duchu Święty, nie opuszczaj mnie".

Boża rózga przynosząca przekonanie o grzechu doprowadziła Dawida do krawędzi utraty zmysłów, a także pod sam grób, jak to zaraz zobaczysz.

4. Jeżeli pozostaniesz w grzechu, będziesz przeżywać stałe znikanie pokoju i siły.

Dawid pisał: "...Siła moja słabnie z powodu winy mojej, a kości moje usychają" (Ps 31,11). Jak dziura w samochodowym zbiorniku oleju, twój grzech powoli wyssie z ciebie wszelkie twoje zasoby. Twój pokój, radość i siła dosłownie wyciekną, aż znikną zupełnie.

Dawid wyznał: "...nie ma nic zdrowego w kościach moich z powodu grzechu mojego" (Ps 38,4). Przez to mówił: "Cała moja siła zniknęła z powodu mojego grzechu. Moje ciało stało się słabe z powodu tego, co zrobiłem. Moja nieprawość po prostu nie daje mi wytchnienia".

Dawid doświadczał przeszywających strzał Bożych. Pisał: "Bo strzały twoje przeszyły mnie i ciąży nade mną ręka twoja" (Ps 38,3). A jednak ten umiłowany sługa był uczony bojaźni Bożej. Część jego bolesnej lekcji polegała na tym, że stracił pokój Boży. Teraz wołał: "Wyczerpał w drodze siłę moją..." (Ps 102,24).

Znam takich chrześcijan, którzy prowadzą życie w całkowitym chaosie, ponieważ trwają w pobłażaniu sobie w grzechu. Te puste dusze są zawsze przygnębione, słabe, zawsze się zmagają, ale do niczego nie dochodzą. Znam również posługujących, którzy nie mogą siedzieć spokojnie z powodu swojego grzechu. Ciągle są czymś zajęci, zawsze w ruchu, a nigdy nie wchodzą do odpocznienia Pańskiego.

Bez względu na to, kim jesteś - jeżeli zachowujesz ukryty grzech, będziesz stale przeżywał zakłócenia w twoim życiu, w domu, rodzinie czy pracy. Wszystko, czego dotkniesz, będzie nie w porządku. Staniesz się coraz bardziej niespokojny, zmieszany, miotany niekończącymi się troskami i obawami. Cały twój pokój i siła ujdą z ciebie.

5. Jeżeli trwasz w grzechu, utracisz swoją użyteczność w Królestwie Bożym.

Widziałem ludzi potężnie używanych prze Ducha, którzy później zostali przez Boga odstawieni na bok. Pan po prostu powiedział im: "Synu, jest mi przykro - kocham cię, przebaczyłem ci i okażę ci Moje miłosierdzie, ale nie mogę cię już używać".

Według mnie jest to jedna z najgorszych rzeczy, jakie można sobie wyobrazić. Tak stało się z Saulem, królem Izraela. Biblia mówi nam: "Tedy rzekł Samuel do Saula: Popełniłeś głupstwo! Gdybyś był dochował przykazania Pana, Boga twego, które On ci nadał, Pan byłby utwierdził królestwo twoje nad Izraelem na wieki. Lecz teraz królestwo twoje nie utrzyma się" (1Sam 13,13-14).

Jakież straszne słowa. Bóg powiedział do króla: "Saulu, mogłeś stale mieć Moje błogosławieństwo w swoim życiu. Byłem już tak bliski utrwalenia twojego królestwa nad Izraelem na wieki. Miałem co do ciebie wielkie plany, by używać cię potężnie, ale ty nie chciałeś rozprawić się ze swoim grzechem. Zamiast tego stałeś się zgorzkniały i o zatwardziałym sercu. Dlatego już z tobą skończyłem". Natychmiast Duch Boży opuścił króla i od tego momentu Saul był już nieużyteczny dla królestwa. Od tej chwili wszystko, co Saul czynił było z ciała.

Przez ostatnie kilka lat widzieliśmy, jak Duch Boży przynosił bolesny podmuch na posługi cielesnych pastorów, ewangelistów i kaznodziei telewizyjnych. Bóg zabrał im Swoje błogosławieństwo w ciągu jednej nocy, sprawiając, że ich praca uschła na oczach świata. Właśnie teraz Bóg stoi na progu powiedzenia innym w kościele, że już nie ma dla nich miejsca w Jego królestwie, gdzie mogliby być użyteczni. Myślę o profesorach w chrześcijańskich szkołach wyższych, którzy mają upodobanie w okradaniu studentów z wszelkiej wiary, jaką tamci posiadają. Duchy tych nauczycieli uschły, stając się zupełnie puste, opróżnione i bezowocne. Teraz ich jedynym celem jest uniknąć piekła.

Tak to się kończy, kiedy trwasz w grzechu: stajesz się zupełnie jałowy i bezowocny, bezużyteczny dla Królestwa Bożego.

Czy Bóg rozprawia się teraz z twoim grzechem? Czy wystrzelił Swoje przekonujące strzały do twojego serca i dlatego masz poczucie winy z powodu twojego grzechu? Nie panikuj - to jest dar Boży. On wszczepia w ciebie Swoją Boską moc, nauczając cię: "Tylko poprzez Moją świętą bojaźń odstąpisz od swojego grzechu".

Kiedy zostaniesz przekonany o niezmiernej grzeszności twojego grzechu, będziesz gotów na przyjęcie pociechy Ducha Świętego. Księga Dziejów Apostolskich mówi nam: "A tak zbory po wszystkiej Judzkiej ziemi i Galilei, i Samaryi miały pokój, budując się i chodząc w bojaźni Pańskiej, a przez pociechę Ducha Świętego rozmnażały się" (Dz 9,31 - BG). Kiedy ci chrześcijanie pierwszego wieku chodzili w bojaźni Bożej, otrzymywali pociechę Ducha Świętego.

A co dokładnie oznacza chodzenie w bojaźni Pańskiej? Oznacza ono przypominanie sobie o Jego ostrzeżeniach. Oznacza ono pozwolenie Duchowi Świętemu, by przepełnił twoje serce przekonaniem, wyciągnął twoje grzechy na światło i wyrzucił je precz, daleko od ciebie. Czyniąc to, zakłada fundament pod to, by mógł wypełnić każdą obietnicę Bożego przymierza.

Kiedy już bojaźń Boża owładnie tobą całkowicie, będziesz się bał niebezpieczeństwa i konsekwencji grzechu. Będziesz chodził każdego dnia w Jego świętej bojaźni. Na koniec zobaczysz, że przez cały ten czas Bóg działał w tobie miłosiernie, czyniąc to, co obiecał - wyzwalając cię spod panowania i niewoli grzechu.

Polish