A gdzie podziała się pokuta?

Gdzie podziała się pokuta? Rzadko kto wspomina dziś to słowo w kościele, nawet w kręgach baptystycznych, zielonoświątkowych i ewangelicznych. Pastorzy rzadko zwracają się dziś do swoich słuchaczy z wezwaniem do żalu za grzechy - wezwaniem do zdania sobie sprawy i żalu za zranienie Jezusa naszymi występkami.

Zamiast tego z wielu kazalnic słyszymy dziś: "Tylko wierz. Przyjmij Jezusa i będziesz zbawiony". Tekst, za pomocą którego usprawiedliwia się takie kazania, jest zapisany w Dziejach 16:30-31.

W tym fragmencie apostoł Paweł był przetrzymywany w więzieniu, gdy nagle ziemia zatrzęsła się i otwarły się drzwi wszystkich cel. Strażnik był przekonany, że wszyscy więźniowie z pewnością uciekli, co oznaczałoby dla niego nieuniknioną egzekucję.

Zdesperowany wyciągnął swój miecz i chciał się zabić, gdy Paweł i Sylas powstrzymali go i zapewnili, że nikt nie uciekł z więzienia. Widząc to strażnik upadł na twarz przed apostołami i krzyknął: "... Panowie, co mam czynić, abym był zbawiony? A oni rzekli: Uwierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony, ty i twój dom" (Dz. Ap. 16, 30-31).

Gdy czytamy ten fragment ważne jest, abyśmy pamiętali, że strażnik był bliski popełnienia samobójstwa i trzymał w ręku miecz. Znajdował się już w momencie pokuty - na kolanach, złamany i drżący przed apostołami. Zatem widzimy, że w jego serce było już gotowe do przyjęcia Jezusa w prawdziwym, szczerym akcie wiary.

W Ewangelii Marka Jezus mówi do swoich uczniów: "Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony, ale kto nie uwierzy, będzie potępiony" (Mk. 16, 16). Ze słów Jezusa jasno wynika, że zbawienie wypływa z zaakceptowania go i z ochrzczenia się.

Jednak Jezus poprzedza swoje stwierdzenie tymi słowami: "... Idąc na cały świat, głoście Ewangelię całemu stworzeniu" (werset 15). Krotko mówiąc stwierdza, że zanim ktoś będzie mógł w niego uwierzyć, musi mu być zwiastowana Ewangelia.

Co to za Ewangelia, o której mówi Jezus? To Ewangelia, którą sam zwiastował - Ewangelia pokuty!

Pomyśl o tym - jakie było pierwsze posłanie Jezusa po zakończeniu kuszenia na pustyni? Biblia mówi: "Odtąd począł Jezus kazać i mówić: Upamiętajcie się (czyli pokutujcie), przybliżyło się bowiem Królestwo Niebios" (Mat. 4, 17).

Jezus wzywał ludzi do pokuty jeszcze zanim wezwał ich do uwierzenia! Marek napisał: "... Przyszedł Jezus do Galilei, głosząc Ewangelię Bożą, i mówiąc: Wypełnił się czas i przybliżyło się Królestwo Boże, upamiętajcie się (czyli pokutujcie) i wierzcie ewangelii" (Mk. 1, 14-15). Jezus nauczał: "Najpierw pokutujcie - i uwierzcie".

W innym miejscu Jezus mówi o swojej misji: "... Nie przyszedłem wzywać sprawiedliwych lecz grzeszników" (w domyśle: do pokuty; Mat. 9, 13). Powiedział też Galilejczykom: "Bynajmniej, powiadam wam, lecz jeżeli się nie upamiętacie, wszyscy tak samo zginiecie" (Łk. 13, 3).

Ewangelia Jezusa dotyczyła upamiętania, czyli pokuty!

Jan Chrzciciel również zwiastował potrzebę pokuty, aby przygotować Izrael na przyjście Jezusa.

Poselstwo Jana do Żydów było proste i jasne: "A w owe dni przyszedł Jan Chrzciciel, każąc na pustyni judzkiej i mówiąc: Upamiętajcie się, albowiem przybliżyło się Królestwo Niebios" (Mat. 3, 1-2).

Aby usłyszeć kazanie Jana ludzie schodzili się z całej okolicy. A on powiedział im bez upiększania: "Wkrótce wśród was pojawi się Mesjasz - musicie się przygotować, aby się z nim spotkać! Być może jesteście podnieceni tym, że wkrótce go zobaczycie, ale wierzcie mi, wasze serca nie są gotowe na spotkanie z nim - nadal żyjecie w swoich grzechach!

"Na zewnątrz wyglądacie na czystych i świętych, ale wewnątrz jesteście martwi! Jesteście pokoleniem żmij i węży bez odrobiny bojaźni Bożej. A do tego nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, że jesteście grzesznikami. Ostrzegam was - musicie przyznać się do grzechów zanim będziecie mogli uwierzyć w Zbawiciela i pójść za nim. Zatem pokutujcie, odwróćcie się od swoich grzechów - i żyjcie tak, aby było w was widać prawdziwą odmianę!"

Jaką Ewangelię zwiastował Piotr masom w dniu zesłania Duch Świętego? Biblia mówi nam, że gdy ludzie usłyszeli świadectwo apostoła, "... byli poruszeni do głębi i rzekli do Piotra i pozostałych apostołów: Co mamy czynić, mężowie bracia? A Piotr do nich: Upamiętajcie się (czyli pokutujcie) i niechaj się każdy z was da ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie dar Ducha Świętego" (Dz. Ap. 2, 37-38).

Piotr nie powiedział tym ludziom, aby "wierzyli, a będą zbawieni". Nie poprosił ich, aby po prostu podjęli decyzję, zagłosowali na Jezusa. Nie, powiedział im aby szybko pokutowali, a następnie dali się ochrzcić w akcie posłuszeństwa Chrystusowi!

Jaką Ewangelię zwiastował Paweł Ateńczykom na wzgórzu Marsa? Powiedział im wprost: "... Bóg... teraz wzywa wszędzie wszystkich ludzi, aby się upamiętali" (Dz. Ap. 17, 30).

Ci greccy intelektualiści nie mieli problemów z wiarą w Boga. Można wręcz powiedzieć, że "wiara" była ich ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu. Wierzyli w wielu bogów - raz w jednego, raz w drugiego. Za każdym razem kiedy pojawiał się ktoś, kto przekonująco zwiastował im jakiegoś boga, od razu w niego wierzyli. Zatem wiemy, że wierzyli - ale robili to, nadal żyjąc w grzechu. Sama wiara nie wystarczyła!

Paweł powiedział tym ludziom: "Nie, nie tak wygląda życie z Chrystusem! Jezusa nie można po prostu dodać do listy waszych bogów. Możecie w nich wszystkich wierzyć, ale w przypadku Jezusa sama wiara nie wystarczy. On przyszedł na ziemię, aby was zbawić z grzechów. I żąda od wszystkich swoich naśladowców pokuty i oczyszczenia!"

Później Paweł zwiastował tę samą Ewangelię pokuty królowi Agryppie: "... Nie byłem nieposłuszny temu widzeniu niebieskiemu lecz głosiłem najpierw tym, którzy są w Damaszku, potem w Jerozolimie i po całej krainie judzkiej, i poganom, aby się upamiętali i nawrócili do Boga i spełniali uczynki godne upamiętania" (Dz. Ap. 26, 19-20).

Paweł mówi: "Wszędzie gdzie byłem zwiastowałem potrzebę pokuty. A znakiem prawdziwej pokuty są odpowiednie działania!"

Te fragmenty jasno pokazują, że kościół apostolski bez wahania głosił tę samą Ewangelię, jaką głosił Jan i Jezus: "Pokutuj, aby twoje grzechy były przebaczone!"

Co to znaczy pokutować?

Niektórzy chrześcijanie wierzą, że pokuta oznacza po prostu "odwrócić się" i iść w przeciwnym kierunku. Ale Biblia pokazuje nam, że pokuta oznacza dużo więcej.

Pewien człowiek powiedział mi kiedyś: "Bardzo się cieszę, że znam Nowy Testament po Grecku. Słowo 'pokuta' jest tam ujęte w znaczeniu 'zmienić sposób myślenia'."

Niestety, jak się okazuje, ten człowiek najwyraźniej nie znał zbyt dobrze greckiego. Pełne, dosłowne znaczenie słowa "pokuta" w Nowym Testamencie to "odczuwać żal i czuć się winnym za swoje grzechy przed Bogiem; być skruszonym, żałować; chcieć zmienić kierunek". Różnica znaczenia bierze się tutaj ze słowa "chcieć". Prawdziwa pokuta obejmuje chęć zmiany!

Co więcej, sam żal nie oznacza jeszcze pokuty. Dopiero prawdziwy smutek prowadzi do pokuty. Paweł mówi: "smutek, który jest według Boga, sprawia upamiętanie ku zbawieniu i nikt go nie żałuje; smutek zaś światowy sprawia śmierć" (2 Kor. 7, 10).

Paweł mówi tutaj o smutku bez żałowania - prawdziwym smutku, który pozostaje w życiu pokutującego człowieka. Taki typ Bożego smutku w naturalny sposób wywołuje pokutę, obejmującą nienawiść do grzechu, prawdziwą bojaźń Bożą i chęć naprawienia wszystkich błędów.

W takim razie nie powinniśmy być zdziwieni słysząc, że Paweł mówił o pokucie do wierzących. W swoim kazaniu w mocnych słowach namawiał do pokuty chrześcijan w Koryncie. Wierzący w Koryncie byli mocno ubłogosławieni przez Boga, dzięki możliwości wysłuchiwania znakomitych nauczycieli słowa. A jednak w ich społeczności rozplenił się grzech.

Paweł najpierw składa Koryntianom świadectwo: "Znamiona potwierdzające godność apostoła wystąpiły wśród was we wszelakiej cierpliwości, w znakach, cudach i przejawach mocy" (2 Kor. 12, 12). Ale następnie Paweł mówi im wprost: "Obawiam się bowiem, że gdy przyjdę, zastanę was nie takimi, jakimi bym chciał..." (werset 20).

Czego obawiał się Paweł? Po prostu tego: "Obawiam się, że gdy przyjdę, Bóg mój ukorzy mnie przed wami i że będę musiał ubolewać nad wieloma z tych, którzy ongiś popełnili grzechy i do dziś jeszcze za nie odpokutowali, grzechy nieczystości, wszeteczeństwa i rozwiązłości, których się dopuścili" (werset 21).

Ten pasterz o łagodnym sercu kochał świętych w Koryncie, którzy pozwalali sobie na kompromisy. A przecież wiedział, że nauczono ich jak złym jest życie w grzechu. Powiedział im również: "Kiedy przyjdę was odwiedzić zobaczycie, że opuszczam głowę z żalu. Będę miał oczy pełne łez i głos będzie mi się załamywał.

Jeśli zobaczę, że trwacie w nieczystości, wszeteczeństwie i pożądaniu, będę załamany, ponieważ uznam, że Ewangelia nie wykonała w waszych sercach odpowiedniej pracy. Nie pokutowaliście jeszcze za swoje grzechy. Dlatego głośno będę was wzywać do pokuty!"

Te słowa Pawła zawstydzają mnie!

Gdy je czytam, przyglądam się swojej własnej służbie i sam muszę sobie zadać pytanie: "Czy skróciłem Ewangelię, jaką zwiastował Jezus - Ewangelię pokuty? Czy, w przenośni, wziąłem nożyczki i wyciąłem ze swojej Biblii koszt naśladowania Jezusa? Czy obniżyłem wymagany standard przez mówienie ludziom: 'Tylko uwierz, a będziesz zbawiony'?"

Gdy patrzę dziś na kościół, zastanawiam się: Czy my ewangeliści wymagamy biblijnego "Bożego smutku" jako dowodu prawdziwej pokuty? Czy też może prowadzimy masy ludzi, którzy nie pokutowali, oferując im fałszywy pokój? Czy błędnie poinstruowaliśmy ich, że Bóg wymaga od nich tylko powiedzenia: "Wierzę w ciebie, Jezu"?

Czy odcięliśmy od naszego zwiastowania szczere przekonanie o grzechu? Czy tak się spieszyliśmy, że zaoferowaliśmy zbawienie tym, którzy faktycznie nie pokutowali - którzy nie zasmucili się nad swoimi występkami, którzy nie dostrzegli grzeszności swojego postępowania, którzy szukali wiary tylko po to, aby ukryć za nią swoje pożądanie?

Stale słyszymy bardzo przesadzone dane o tym, ilu ludzi przyszło do Jezusa przez różne służby. Chrześcijanie informują, że ogromne ilości ludzi nawróciło się po zwiastowaniu w więzieniach, szkołach, zgromadzeniach. Mówią: "Wszyscy zgromadzeni oddali swoje serce Jezusowi. Gdy zakończyłem kazanie wszyscy wyszli do przodu, żeby się nawrócić."

Nie - to fatalna przesada! Zbyt często zdarza się sytuacja, w której wszyscy po prostu tylko powtarzają jakąś modlitwę. Tylko wymawiają słowa, jakie chcemy, aby wymawiali - a jedynie niewielu z nich rozumie co mówią. A po wszystkim wracają do swoich pogańskich praktyk!

Tacy ludzie nie doświadczają głębokiej pracy Ducha Świętego. W rezultacie nie pokutują, nie żałują za swoje grzechy - i naprawdę nie wierzą. To tragedia, ale zaoferowaliśmy im coś, czego Jezus nigdy nie oferował - zbawienie bez pokuty!

Uważam również, że kościół jakoś wyprał przeświadczenie o własnej grzeszności z odpowiednich uczuć. Pomyślcie - w zasadzie rzadko kiedy widać dziś łzy na policzkach ludzi, którzy się nawracają. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że łzy nikogo nie zbawiają. Ale Bóg uczynił nas wszystkich ludźmi, którzy posiadają realne uczucia. Zatem każdy grzesznik spętany przez piekło, który poczuł dotknięcie Ducha Świętego, w naturalny sposób odczuwa głęboki smutek z powodu swojego życia, którym zasmucił Boga.

Apostoł Piotr odczuwał ten rodzaj Bożego smutku, gdy wyparł się Jezusa. Nagle przypomniało mu się, co Jezus mu powiedział: "I wspomniał Piotr na słowo, które mu powiedział Jezus: Zanim kur dwa razy zapieje, trzykroć się mnie zaprzesz. Wtedy załamał się i wybuchnął płaczem" (Mk. 14, 72).

Gdy Piotr przypomniał sobie te słowa, emocje wzięły nad nim górę i nagle pobiegł przez Jerozolimę łkając: "Zdradziłem Pana!"

Umiłowani, sami z siebie po prostu nie jesteśmy w stanie wywołać w sobie tego typu pokuty. Tylko Duch Święty może nam objawić, tak jak Piotrowi, że my również zraniliśmy naszego Zbawiciela. I gdy zdamy sobie z tego sprawę, powinniśmy odczuwać głęboki żal!

Nie zgadzam się z całością doktryny głoszonej przez purytańskich pisarzy, ale przemawia do mnie nacisk, jaki kładli na świętość. Ci kaznodzieje nazywali swoje kazania "głęboką orką". Wierzyli, że nie mogą zasiać ziaren prawdziwej wiary, dopóki grunt serc ich słuchaczy nie zostanie głęboko przeorany.

Zatem purytanie chcieli upewnić się, że ich zwiastowanie dociera głęboko przez wszystkie zaschnięte skorupy serca słuchacza. Ich kazania wywoływały szczerą pokutę w zgromadzeniach. A po latach to z kolei powodowało, że wyrastali z tego zwiastowania silni, dojrzali i wierni chrześcijanie.

Niestety, dziś większość kazań jest jak zasiew bez zbiorów. Słyszę bardzo niewiele kazań, które trafiają gdzieś głębiej pod powierzchnię. Głęboka orka nie komentuje tylko choroby, jaką jest grzech, ale trafia głębiej i dotyka samej przyczyny tej choroby. Wiele kazań, jakie dziś słyszymy koncentruje się na usuwaniu skutków i ignoruje samą chorobę. Oferują receptę, ale nie mogą zaoferować pomocy chirurgicznej!

To przykre, ale z naszego powodu ludzie uważają, że zostali uleczeni z grzechu, mimo że wcale nie wiedzieli wcześniej o swojej chorobie. Okryliśmy ich płaszczami sprawiedliwości, mimo że nigdy nie wydawało im się, że są nadzy. Namawiamy ich do zaufania Jezusowi, mimo że nigdy nie odczuwali potrzeby ufania mu. Tacy ludzie myślą w końcu: "Na pewno nie zaszkodzi dodać Jezusa do mojego życia".

C.H. Spurgeon, wielki brytyjski kaznodzieja, powiedział na temat pokuty następujące słowa:

"Wierzę, że stan zasmuconego żalu za grzechy nadal istnieje, chociaż ostatnio niewiele o tym słyszałem. Dziś ludzie jakoś bardzo szybko wskakują w kwestie wiary... Mam nadzieję, że moja stara przyjaciółka pokuta jeszcze nie umarła. Jestem beznadziejnie zakochany w pokucie; moim zdaniem to siostra wiary.

Sam nie bardzo rozumiem tę wiarę z suchymi oczami; Wiem, że ja sam przyszedłem do Jezusa przez krzyż płaczu... Gdy przez wiarę trafiłem na Golgotę, towarzyszyło temu wielkie łkanie i pokuta, wyznanie swoich przestępstw i chęć odnalezienia zbawienia w Jezusie i tylko w Jezusie."

Gdy utworzono kościół Times Square Church, jako pastorzy głosiliśmy w nim zakon przez pierwszych kilka lat.

Dlaczego zwiastowaliśmy prawo tak długo w naszym kościele? Dlatego, że wielu ludzi w naszym zgromadzeniu nazywało się chrześcijanami, a ich życie tego nie potwierdzało!

W tych wczesnych latach istnienia naszego kościoła na każdym nabożeństwie wielu ludzi wychodziło do przodu, aby się nawrócić. Powtarzali modlitwę pastora i "przyjmowali zbawienie przez wiarę". A jednak większość z tych ludzi nigdy nie odczuwała jakiegokolwiek żalu za grzechy. Nie doświadczali Bożego żalu - z tego powodu ich życie nie odzwierciedlało prawdziwej pokuty.

Aktorzy miejscowego teatru ogłaszali Chrystusa swoim Panem w czasie niedzielnego nabożeństwa, ale w tygodniu powracali do swoich bluźnierczych przedstawień. Homoseksualiści modlili się o zbawienie, ale nadal trwali w swoim grzesznym stylu życia. Inni przyjmowali Jezusa podczas nabożeństwa, a jednak trwali w swoich wszetecznych związkach lub nadal używali narkotyków.

Z tego powodu z kazalnicy jak piorunem, raziliśmy wokół potrzebą pokuty! Duch Święty prowadził naszą grupę pastorów do obnażenia wszelkiego grzechu, buntu i nieposłuszeństwa słowu. Tak ostro mówiliśmy o piekle, że ludzie wstawali i wychodzili z nabożeństwa. I tak realistycznie mówiliśmy o niebie, że zwolennicy kompromisów drżeniem reagowali na rzeczywistość Bożej świętości.

Nasze zwiastowanie zakonu było w tym okresie absolutnie konieczne. Zakon jest Bożym lustrem, odbijającym i przedstawiającym każdą ukrytą, tajemną rzecz. A do tego w naszym zgromadzeniu spowodowało, że ludzie zdali sobie sprawę z obrzydliwości grzechu.

Podczas gdy niektórzy wybiegali z kościoła, inni wybiegali do przodu w szczerej pokucie. Jednym z nich był aktor o bardzo głębokim głosie, David Davis. Oddał swoje życie Jezusowi w szczerym akcie pokuty. Dziś, wraz ze swoją żoną, kierują kwitnącym kościołem w Izraelu, gdzie zwiastują Jezusa od prawie 10 lat.

Podczas gdy w naszym kościele objawiało się prawdziwe dzieło pokuty, Duch Święty prowadził nas tak, abyśmy następnie zwiastowali wielkość łaski. Nauczaliśmy o nowym przymierzu, o władzy nad grzechem poprzez Ducha Świętego, o chodzeniu w wierze. Krótko mówiąc, zaczęliśmy budować świętych.

Poprzez całe to doświadczenie, odkryliśmy również niebezpieczeństwa zwiastowania jedynie zakonu i kładzenia nacisku głównie na grzech. Jeśli zaserwować ludziom stała dietę tej natury, zaczynają tracić nadzieję i ogarnia ich desperacja. Myślą wtedy: "Nigdy nie będę godny." Stale zaglądają w głąb siebie zamiast szukać nadziei w krzyżu.

Jednak kiedy kościół należy do Pana, można ufać Bożemu Duchowi, że ten da swojemu kościołowi przesłanie zakonu wówczas, gdy będzie ono potrzebne. Jeśli Jezus widzi, że jego ludzie popadają w "łatwe-wierzenie", ponownie w swojej łasce i miłosierdziu ześle im bicz prawa.

Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że pokuta nie jest jednorazowym doświadczeniem. Nie jest to coś na kształt huraganu, który raz uderza i na zawsze znika. Podobnie, nie odczuwamy również pokuty tylko w momentach kryzysowych, po czym tylko mówimy o niej przez resztę życia. Brak żalu za grzechy powinien być dla nas ciągłym sygnałem, że musimy się czegoś nauczyć!

Spurgeon powiedział: "Szczerze wyznaję, że znacznie większy żal za grzechy odczuwam dziś niż 30 lat temu, kiedy się nawracałem. Nienawidzę grzechu znacznie bardziej właśnie dziś niż wówczas. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy z tego, że wiele spraw jest grzechem - dziś zdaje sobie z tego sprawę. Dziś mam też znacznie większą świadomość tego, że moje serce jest pełne występku...

Żal za grzechy jest ciągłym deszczem, który w sercu prawdziwie zbawionego człowieka trwa całe życie... Zawsze jest mu żal z tego powodu, że zgrzeszył... Nie przestanie rozpaczać z tego powodu, dopóki wszelki grzech nie zniknie."

Jezus powiedział do kościoła w Efezie coś, co spowodowało, że zadrżałem!

Zapewne pamiętacie siedem zborów, o których Jan wspomina w Objawieniu w rozdziale 2. Między nimi znalazł się zbór w Efezie - zgromadzenie, o którym Jezus wypowiadał się bardzo dobrze.

Lubię myśleć o swoim kościele na Times Square jako o kościele efeskim. Kościół ten był zgromadzeniem wierzących w jednym z najpopularniejszych miast na ziemi i nie uginał się pośród występku miasta. Ludzie żyli tam świątobliwie, nienawidzili grzechu i odmawiali przyjmowania fałszywych doktryn. Stali mocno w wierze, kochali Boga z całego swojego serca niezależnie od pokus, jakie stawiał przed nimi Szatan.

A jednak Jezus wiedział, że czegoś tym ludziom brakowało. I tak kochał ten kościół - świecił on tak jasnym światłem dla innych narodów - że nie mógł przyglądać się jak zamiera. Z tego powodu powiedział Efezjanom: "Lecz mam ci za złe, że porzuciłeś pierwszą swoją miłość" (Obj. 2, 4).

Jezus mówił: "Wasz ogień gaśnie! Miłość do mnie, która kiedyś motywowała waszą wiarę, znika. Kiedyś nieśliście mój ciężar dla zagubionych - dziś zadowala was samo siedzenie i słuchanie kazań. Tak zajęliście się swoimi sprawami, że ignorujecie moje. Upadliście daleko od miejsca, w którym kiedyś staliście!"

Następnie Jezus mówi im: "Wspominaj więc, z jakiej wyżyny spadłeś..." (werset 5). Jezus mówi: "Pomyśl! Kiedyś nie mogłeś się doczekać wizyty w moim domu, przebywania z innymi świętymi, znoszenia mojego ciężaru. Dziś godzina niedzielnego nabożeństwa powoduje, że jesteś zmęczony!"

Zatem drogi chrześcijaninie - czy nadal płonie w tobie ogień dla Jezusa? Czy nadal jesteś w nim zakochany tak mocno, jak na początku? Czy może straciłeś zainteresowanie jego sprawami i odłożyłeś wszelką służbę? Czy zbyt wiele innych rzeczy dzieje się w twoim życiu? Jeśli tak, Pan mówi do ciebie: "Mam ci coś za złe. Porzuciłeś swoją pierwszą miłość!"

Słuchaj, co Jezus mówi do nas w tym momencie: "... upamiętaj się i spełniaj uczynki, takie jak pierwej..." (ten sam werset). Mówi: "Rozpaczaj nad swoją postępującą apatią. Bądź szczery i potraktuj to poważnie. Następnie pozwól, aby twój żal doprowadził cię z powrotem tam, gdzie kochałeś mnie pierwszą miłością!"

Następnie Chrystus daje nam słowo, z którego jasno wynika, że musimy uważać. Mówi: "... a jeżeli nie..." (ten sam werset). Następnie natychmiast przedstawia konsekwencje: "... to przyjdę do ciebie i ruszę świecznik twój..." (ten sam werset).

Jezus mówi tutaj, że jeśli nie będziemy pokutować, zabierze nam całą władzę duchową, którą otrzymaliśmy. Ta władza to między innymi wpływ na nasze miasto, naszą dzielnicę, naszych sąsiadów, osoby będące w obrębie naszego wpływu. Wszelki wpływ, jaki mamy będzie nam odebrany, Jezus mówi: "Upamiętaj się!"

Dokładnie w tej chwili zbory na całym świecie zamykają drzwi. Ich światła dosłownie gasną, ponieważ taki jest sąd, który je spotyka za to, że nie chcą pokutować! Bóg powiedział, że takie zbory stracą zdolność podejmowania decyzji, stracą swoje duchowe błogosławieństwa, swoje środki finansowe, jego obecność. Teraz są martwe, bez życia, pozostały im tylko wspomnienia dawnych błogosławieństw.

Głosiłem kazania w wielu takich zborach 30 lat temu. W tym czasie były wypełnione gorliwymi wierzącymi. Dzisiaj zaledwie tuzin osób siedzi w ławkach. Niedługo nie będzie już nikogo, a drzwi zostaną zamknięte na dobre. Bóg napisał "Ikabod" na drzwiach tych zborów - mając na myśli: "Duch Pana opuścił to miejsce!"

Jednakże, umiłowani, Bóg przekazuje tę wiadomość każdemu wierzącemu indywidualnie. Mówi: "Jeśli nie będziesz chciał pokutować - jeśli pozostaniesz w swoim bezruchu - usunę twój świecznik. Nie będziesz mieć wpływu na swoją rodzinę, swoich kolegów z pracy - na nikogo!"

To właśnie stało się w zborze w Efezie. Bóg czekał cierpliwie - ponad 1,000 lat - na pokutę tego zboru. W końcu przyszedł jednak czas, kiedy nie mógł już znieść ich powracania na złą drogę.

Historyk Gibbon pisze: "Pierwszy świecznik Efezu został zgaszony. Barbarzyńscy władcy Jonii i Lydii podeptali resztki chrześcijaństwa. Teraz w minaretach muzułmańskich wzywa się boga Mahometa. Ostał się jedynie zbór w Filadelfii."

Ale kiedy czytamy to słowo nie powinniśmy się bać. Jezus kończy swoje napomnienie ten sposób: "... Zwycięzcy dam spożywać z drzewa żywota, które jest w raju Bożym" (Obj. 2, 7).

Drodzy święci, Jezus jest tym drzewem! To On nam mówi: "Jeśli będziesz pokutować, dam ci życie wieczne ze mnie samego. Dopóki będziesz mnie kochać, dam ci strumienie ponadnaturalnego życia. To życie będzie się objawiać w twojej zdolności podejmowania decyzji, twojej miłości do ludzi, twoich dobrych uczynkach dla mojego królestwa!"

Jest to cecha wyróżniająca każdego chrześcijanina, który prawdziwie kocha Jezusa. Taki wierzący jest pełen życia - i każdy z jego otoczenia wie o tym!

Jezus obiecuje, że twój Boży smutek, twoje pokutujące serce i twoja odnowiona miłość do niego doprowadzi cię do życia. Więc módl się do niego teraz: "Panie, daj mi prawdziwie pokutujące serce. Zmień mnie w takiego, jakim byłem, kiedy cię po raz pierwszy pokochałem. Tym razem jednak zabierz mnie dalej, głębiej do ciebie, tam, gdzie nigdy jeszcze nie dotarłem!"

Kiedy będziesz pokutować, Duch Boży zacznie tworzyć w tobie nowe objawienie chwały Chrystusa. I pokaże je wszystkim w twoim otoczeniu!

Polish