Nie musisz rozumieć swoich nieszczęść - masz łaskę
Pewna droga chrześcijanka, która jest na naszej liście wysyłkowej napisała do nas rozdzierający serce list:
"W 1972 roku straciliśmy syna z zespołem Downa. Zmarł na zapalenie płuc. Miał tylko półtorej roku. Siedem lat później, w 1979 roku straciliśmy piętnastoletniego syna. Poraził go prąd, kiedy wchodził na drzewo w ogrodzie.
Teraz okazało się, że nasz dwudziestoczteroletni syn ma cukrzycę. Ja mam natomiast raka i jestem w trakcie chemoterapii. Pytam szczerze - czy grzechem jest pytać Boga 'Dlaczego?' Czy on rozumie, że jesteśmy tylko ludźmi?
Pastorze Dawidzie, czy kiedykolwiek byłeś zły na Boga za wydarzenia jakiegoś okresu czasu? Ja byłam i wiem, że jest to złe uczucie. Wstydzę się, że mam takie myśli. Ale kiedy próbuję zrozumieć, dlaczego chrześcijanie tak bardzo cierpią, nie wiem co o tym myśleć. Wiem, że nie jesteśmy lepsi od innych. Ale jestem zmęczona cierpieniem, którego doznajemy.
Czuje strach i niepokój. Ale chcę zastąpić wszystkie swoje obawy silną wiarą, pomimo moich cierpień. Ciągle jednak pytam - dlaczego doznaję tyle cierpienia? Jak długo to jeszcze potrwa?"
Mogę sobie tylko wyobrazić, jak przerażające jest znalezienie martwego, porażonego prądem syna. Rozumiem płacz tej matki: "Dlaczego musiałam pochować następnego syna, Boże? Dlaczego dwóch z czterech chłopców nie żyje, a trzeci cierpi na śmiertelną chorobę? Ja mam raka i źle się czuję z powodu naświetleń i chemoterapii. Wszystkich nas to dotyka. Dlaczego jest tyle cierpienia? Kiedy to się skończy?"
Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego tak wielkie nieszczęścia dotykają tę rodzinę. Ale jedno mogę wam powiedzieć - pytanie "dlaczego" nie jest grzechem. Nawet nasz błogosławiony Pan zadał to pytanie, kiedy wisiał w bólu na krzyżu. Jezusa nazwano "mężem boleści, doświadczonym w cierpieniu" (Iz. 53:3). Wierzę, że Chrystus rozumie wszystkie nasze pytania, ponieważ w pełni identyfikuje się z ludzkim bólem.
On słyszy, kiedy wołamy: "Panie, dlaczego mnie tym obarczasz? Wiem, że to nie pochodzi od Ciebie, ale Ty pozwalasz diabłu, aby mnie nękał. Dlaczego kiedy się budzę wisi nade mną czarna chmura? Dlaczego muszę znosić taki ból? Kiedy zakończy się ten koszmar?"
Świecki świat żąda wyjaśnienia całego bólu i wszystkich cierpień doznawanych w tym życiu. Wielu niewierzących pyta mnie: "Panie Wilkerson, jeżeli Pana Bóg jest prawdziwy - jeżeli jest naprawdę kochającym Bogiem - dlaczego pozwala, aby na świecie panował głód? Dlaczego pozwala, aby biedne narody były nękane przez powodzie i głód, które jednorazowo zmiatają tysiące ludzi z powierzchni ziemi? Jak On może pozwalać na to, aby AIDS zabijało miliony ludzi w Afryce? Dlaczego tysiące ludzi ginie w krajach targanych wojną, które nigdy nie zaznały pokoju?
Po prostu nie potrafię wierzyć w takiego Boga, pastorze. Ja chyba odczuwam więcej miłości niż On - bo gdybym ja miał taką możliwość, dawno zakończyłbym wszystkie te cierpienia."
Nie zamierzam próbować odpowiedzieć na pytanie, dlaczego narody cierpią - dlaczego na świecie panuje taki straszny głód, epidemie, powodzie, choroby i zniszczenie. Biblia wyjaśnia jednak do pewnego stopnia kwestię cierpienia na świecie poprzez charakterystykę ludu Bożego, starożytnego Izraela. Ten naród przeżywał podobne nieszczęścia i klęski: holocaust, niewola, upadek gospodarczy, dziwne choroby (niektóre z nich dotykały tylko Izrael). Czasami cierpienia Izraela były tak okropne, że nawet wrogowie ich żałowali.
Dlaczego Izrael tak okropnie cierpiał? Biblia stawia sprawę jasno: w każdym przypadku Izraelici opuścili Boga i zajęli się bałwochwalstwem i czarami.
Obecnie te same rzeczy dzieją się w wielu krajach. Na przykład, około 200 lat temu misjonarze tłumnie wyjeżdżali do Afryki. Jednak całe kraje w Afryce odrzucały Chrystusa - prześladując i mordując tysiące misjonarzy i miliony nawróconych. Tragedią jest, że zawsze gdy jakiś naród odrzuca Ewangelię - zwracając się do bałwochwalstwa i okultyzmu - wynikiem jest ubóstwo, szaleństwo, choroby i nieopisane cierpienie.
Ta zasada z pewnością sprawdziła się na Haiti. W tej chwili ten kraj dosłownie staje na głowie. Otrzymaliśmy list od pary misjonarzy przebywającej na Haiti, których wspieramy. Napisali, że obie sąsiadujące z nimi rodziny zostały ograbione i pobite - i są przekonani, że oni sami będą następni. Prosili, abyśmy się modlili o ochronę dla nich.
Dlaczego takie nieszczęścia dotykają Haiti? W tym kraju panuje satanizm, a czary są wręcz religią państwową. Byłem tego bezpośrednim świadkiem, głosząc kazania podczas wizyty na Haiti. Rozmawiałem z szamanami i widziałem rezultaty ich praktyk Wudu: bieda, desperacja, strach, choroby, głód i korupcja.
Świat nie może obarczać za to winą Boga. Wyraźnie jest to dzieło diabła - on chce, aby wszelkie wpływy chrześcijańskie zostały usunięte z wyspy. Tak, wyspa Haiti była ewangelizowana - ale Haitańczycy odrzucili Ewangelię, ponieważ bardziej ukochali ciemność niż światłość. A tragicznym rezultatem jest głębokie cierpienie.
Na całej ziemi grzeszni ludzie zanieczyszczają ziemię, powietrze i morza. A jednak świat oskarża Boga o wszelkie zmiany atmosferyczne, których wynikiem są powodzie, głód i choroby, dotykające zarówno ludzi jak i zwierzęta. Ludzie nadal utrzymują stosunki pozamałżeńskie i mają wielu parterów seksualnych - ale to Boga winią za rozprzestrzenianie się AIDS. Pracownicy ONZ są wyśmiewani, kiedy próbują propagować abstynencję seksualną w biednych krajach.
U nas w Stanach Zjednoczonych przelano morze niewinnej krwi. Według najnowszych danych 40 milionów niemowląt zabito poprzez aborcję. W Kongresie na zatwierdzenie oczekuje ustawa, według której, jeżeli niemowlę przeżyje aborcję, matka może zdecydować, czy należy je zabić, czy nie. Niemowlę po prostu zostawiałoby się samemu sobie - bez jedzenia, aby zmarło z głodu. Pielęgniarki w całym kraju zaczynają mówić, twierdząc, że nie mogą w nocy spać, ponieważ słyszą płacz tych martwych dzieci.
To nikczemne pokolenie wykazuje rażący brak szacunku dla życia. A jednak wydaje się, że ciągle nie możemy pojąć, dlaczego nasze dzieci zabijają swoich kolegów ze szkoły. Twierdzimy, że nie rozumiemy dlaczego piątka tak zwanych "normalnych" nastolatków zabiła właściciela chińskiej restauracji za jedzenie warte piętnaście dolarów. Przyczyna tych tragedii jest jasna: zbieramy to, co zasialiśmy, ponieważ przelewamy niewinną krew.
Kiedy świat woła: "Gdzie w tym wszystkim jest Bóg?" Odpowiadam: "Płacze nad tym, co robili ludzie."
W tej chwili wielu czytelników tego kazania przeżywa wielkie cierpienie - ból fizyczny, problemy emocjonalne, przytłaczające pokuszenia - i pytają "Dlaczego?" Może właśnie opisałem ciebie. Jesteś zmęczony ciągłym uczuciem zagubienia i potępienia, że Bóg z jakiegoś powodu jest na ciebie zły. Masz dosyć ciągłego sprawdzania siebie. Jesteś znużony wszystkimi złymi radami, które tylko pogorszyły Twoje samopoczucie.
Może już od dawna zastanawiasz się, dlaczego. Teraz pytasz: "Panie, wiesz, że Cię kocham. Moja wiara w Ciebie jest silna. Ale ta próba nie kończy się. Nie wiem, jak długo jeszcze będę mógł to znieść. Jak wiele jeszcze ode mnie oczekujesz?"
Apostoł Paweł mówi nam, że jego życie jest przykładem tego, jak powinniśmy sobie dawać radę z nieszczęściami. Paweł pisze: "Ale dlatego miłosierdzia dostąpiłem, aby na mnie pierwszym Jezus Chrystus okazał wszelką cierpliwość dla przykładu tym, którzy mają weń uwierzyć ku żywotowi wiecznemu" (1 Tym. 1:16).
Moim zdaniem, za wyjątkiem samego Jezusa, nikt nie cierpiał tak wiele, jak Paweł - na tak wiele sposobów, z ręki tak wielu ludzi. W momencie nawrócenia Paweł został uprzedzony o cierpieniach, których doświadczy: "Lecz Pan rzekł do niego... Ja sam bowiem pokażę mu (Pawłowi), ile musi wycierpieć dla imienia mego" (Dz. Ap. 9:15-16). Jezus mówi tutaj: "Pokażę Pawłowi, jak wiele wycierpi z mojego powodu." W naszym życiu powinniśmy naśladować przykład Pawła.
Największe próby i cierpienia są przeznaczone dla zaangażowanych sług, którzy otrzymują objawienia od samego Boga. Paweł świadczy: "Bym się więc z nadzwyczajności objawień zbytnio nie wynosił, wbity został cierń w ciało moje" (2 Kor. 12:7).
Jeżeli całkowicie oddałeś swoje serce Chrystusowi - jeżeli jesteś zdecydowany blisko go poznać, gorliwie zrozumieć jego słowo - zostaniesz postawiony na ścieżce cierpienia. Doświadczysz ciężkich chwil, głębokiego bólu i nieszczęść, o których nic nie wiedzą zimni, cieleśni chrześcijanie.
Ta zasada sprawdziła się w życiu Pawła. Kiedy Paweł się nawrócił, nie satysfakcjonowało go uczenie się o Chrystusie nawet od samych uczniów Jezusa przebywających w Jerozolimie. Ten człowiek chciał znać Pana osobiście. Dlatego Paweł powiedział: "ani przez chwilę nie radziłem się ciała i krwi" (Gal. 1:16). Zamiast tego udał się do Arabii i spędził tam trzy lata (patrz 1:16-17).
Rzeczywiście objawienie Chrystusa, które otrzymał Paweł nie pochodziło od żadnej osoby. Apostoł świadczył: "Albowiem nie otrzymałem jej od człowieka, ani mnie jej nie nauczono, lecz otrzymałem je przez objawienie Jezusa Chrystusa" (1:12).
Dziękuję Bogu za biblijnych nauczycieli. Otwierają dla nas Biblię, objawiając wiele cudów i tajemnic wiary. Ale pozostaje faktem, że objawienia Jezusa Chrystusa nie da się nauczyć. Ono musi być dane przez Ducha Świętego. I przychodzi do tych, którzy tak jak Paweł, udają się do własnej Arabii, zdeterminowani, by poznać Chrystusa.
Ta cecha oddziela od siebie dwa podstawowe rodzaje chrześcijan. Pierwszy z nich mówi: "Oddałem serce Jezusowi" - ale tylko tyle może powiedzieć o swojej wierze. Są to wierzący, którzy cieszą się, że idą do nieba, a nie do piekła. Ale nie posuwają się dalej w swoim chodzeniu z Chrystusem.
Drugi rodzaj mówi: "Oddałem serce Jezusowi - ale nie będę usatysfakcjonowany, dopóki nie poznam Jego serca." Taki sługa nie spocznie, dopóki nie będzie nieść brzemienia Chrystusa, chodzić tak, jak chodził Chrystus, podobać się Bogu tak, jak Chrystus podobał się Bogu. Takiej determinacji nie da się kogoś nauczyć.
Ostrzegam cię jednak - jeżeli naprawdę chcesz, aby Jezus dał ci Swoje serce, musisz być przygotowany na znoszenie cierpienia. Objawieniu Chrystusa, które otrzymasz będą towarzyszyć cierpienia i nieszczęścia, jakich nigdy wcześniej nie doznałeś.
Paweł mówi, że otrzymał serię objawień od Boga, która była zakryta przed oczami człowieka przez wieki. "Która nie była znana synom ludzkim w dawnych pokoleniach, a teraz została przed Ducha objawiona jego świętym apostołom i prorokom" (Ef. 3:5).
Kiedy Paweł mówi o otrzymaniu objawień (patrz 2 Kor. 12:7), używa słowa oznaczającego "zdejmowanie zasłony, odkrywanie rzeczy ukrytych." Bóg zdjął zasłonę z wielkich tajemnic wiary - i pokazał Pawłowi cuda Swojego zbawczego dzieła.
Na koniec Paweł mówi o najwspanialszej wizji, którą otrzymał 14 lat przed napisaniem tych słów, zaraz po tym, jak został zbawiony. Opisuje, że był "uniesiony w zachwyceniu aż do raju [nieba] i słyszał niewypowiedziane słowa, których człowiekowi nie godzi się powtarzać" (2 Kor. 12:2-4). Krótko mówiąc, Paweł otrzymał niewypowiedziane objawienie nieba.
Jaką niesamowitą nadzwyczajność objawień otrzymał Paweł! Doświadczył niesamowitego spaceru po niebie, widział i słyszał rzeczy, których nikt nigdy nie doświadczył na tym świecie. Jednak gdy tylko Paweł otrzymał te objawienia, zaczął też doświadczać ogromnego cierpienia.
"Bym się więc z nadzwyczajności objawień zbytnio nie wynosił, wbity został cierń w ciało moje" (2 Kor. 12:7).
Istnieją dwa rodzaje cierpienia, które dotykają ludzi wierzących. Po pierwsze, są nieszczęścia i pokusy, których doświadczają również ludzie niewierzący. Jezus mówi, że deszcz pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych (patrz Mat. 5:45). Jezus miał na myśli problemy życiowe - problemy małżeńskie, troskę o dzieci, walkę z depresją i strachem, tarapaty finansowe, chorobę i śmierć - rzeczy normalne zarówno dla świętych jak i grzeszników.
Istnieje jednak również cierpienie, które dotyka tylko sprawiedliwych. Dawid pisze: "Wiele nieszczęść spotyka sprawiedliwego, ale Pan wyzwala go ze wszystkich" (Ps. 34:20). Zauważcie, że Dawid nie mówi, że to wyzwolenie jest szybkie lub natychmiastowe. W wielu przypadkach, nasze uzdrowienie może nadejść z czasem, przez modlitwę, zaufanie i wiarę.
Takie cierpienia przeżywał Paweł. Wielkie objawienia, które otrzymywał szybko spowodowały, że znalazł się na drodze cierpienia, które trwało całe życie. Pomyślcie o tym: w momencie pisania drugiego listu do Koryntian Paweł był chrześcijaninem od 14 lat - i ciągle nie był uwolniony od ciernia, który opisuje. Wiedział, że najprawdopodobniej będzie cierpiał do końca życia.
Nie wiemy dokładnie, co było cierniem Pawła. Eksperci biblijni spekulują, że mógł nim być problem z oczami lub wada wymowy, być może jąkanie. Jeden z komentarzy próbuje na wszystkie sposoby udowodnić, że cierń Pawła był wadą charakteru - konkretnie, wybuchami gniewu. Inne spekulacje mówią o pożądaniach cielesnych, niepokojących demonicznych myślach, a nawet o nieprzyjaznej żonie. Jednak wszystkie te przypuszczenia pozostają czystą spekulacją.
W każdym razie Paweł przyznawał, że w jego życiu toczy się wielka walka. Mówił: "Kiedy wyłoniłem się z wielkiego objawienia raju, w moim ciele pojawił się cierń. Walczył ze mną posłaniec Szatana." Paweł używa zwrotu "policzkować", twierdząc w ten sposób: "Bóg pozwolił diabłu uderzać mnie po twarzy."
Więc czym był ten posłaniec Szatana policzkujący Pawła, walczący przeciwko niemu? Nie sądzę, że było to jedynie cierpienie fizyczne, takie jak słaby wzrok, czy wada wymowy. Nie wierzę również, a kiedyś tak myślałem, że Paweł walczył z demonicznym nawałem kłamstw i zarzutów, które miały na celu zniechęcenie go.
Nie - wierzę, że wskazówką jest wypowiedź Pawła: "Bym się więc... zbytnio nie wynosił" (2 Kor. 12:7). Wierzę, że Paweł mówił o wywyższaniu siebie samego - osobistej dumie. Pamiętajmy, że Paweł był faryzeuszem - a wszyscy faryzeusze byli dumni. Zakorzenione w nich było uczucie wyższości: "Cieszę się, że nie jestem taki, jak wielu zwykłych grzeszników." Ponadto Paweł miał podwód, aby być dumnym w ciele. Był bardzo inteligentny i nadzwyczaj obdarowany przez Ducha Świętego.
Wierzę, że diabeł wiedział, iż ta duma była główną słabością Pawła - i atakował ją. Schlebiał Pawłowi, uderzał w jego ego, poddawał mu jedną dumną myśl za drugą: "Jesteś jedynym, który otrzymał takie objawienie." Jakiż cierń mógłby być większy od codziennego uderzania przez Szatana naszego najsłabszego punktu? Paweł musiał ciągle przychodzić pod krzyż, składając pod nim swoje dary i talenty, w celu uśmiercania dumy.
Szatan wiedział również, że problemem Dawida było pożądanie. Uderzył więc w słabość tego męża Bożego powodując, że Dawid zobaczył kąpiącą się kobietę. Podobnie diabeł policzkuje nas stwarzając możliwości pokus, które są pokarmem dla naszej dumy, pożądania, ambicji, strachu - w zależności od tego, co jest naszą główną słabością.
Diabeł nie mógł jednak policzkować Pawła bez uzyskania zgody od Boga. Wiemy, na przykład, że Bóg pozwolił Szatanowi wystawić na próbę Joba. Bóg miał Swój cel w tym, aby pozwolić na cierń Pawła. Wiedział, że największym zagrożeniem dla świadectwa Pawła nie była zmysłowość, chciwość, czy wywyższanie człowieka; nie, Paweł był obojętny na pokusy cielesne. Jego słabością była natomiast duma z powodu otrzymania wielkich objawień.
Paweł pisze: "W tej sprawie trzy razy prosiłem Pana, by odstąpił ode mnie" (2 Kor. 12:8). Innymi słowy mówi: "Szukałem Pana usilnie, z całego serca - i On objawił się dla mnie i we mnie. Pokazał mi nawet swoją chwałę w niebie. Ale w tym samym momencie zacząłem doświadczać stałego przypominania mojej ludzkiej słabości.
Błagałem Pana: 'Usuń ten cierń. Dosyć tej słabości, tego demonicznego nękania. Jak długo mam być poniżany przez te ataki? Jak długo muszę znosić to cierpienie? Proszę Panie, uwolnij mnie.'"
Bóg nie bawił się w wyjaśnianie czegoś Pawłowi. I nie spełnił jego prośby o zakończenie cierpień. Nie usunął również ciernia i nie przepędził posłańca Szatana. Bóg dał jednak Pawłowi coś dużo lepszego. Objawił mu, w jaki sposób może zwyciężać każdego dnia: "Lecz powiedział do mnie: Dosyć masz, gdy masz łaskę moją, albowiem pełnia mej mocy okazuje się w słabości." (2 Kor. 12:9).
Innymi słowy Bóg mówił: "Pawle, na każdy dzień prób będę ci dawał Swoją łaskę. I to ci wystarczy, niezależnie od tego, co cię spotyka. Nie musisz rozumieć wszystkiego, przez co przechodzisz. Więc przestań pytać, dlaczego. Masz moją łaskę - nic więcej ci nie potrzeba."
Otrzymujemy listy od osób, których życie wypełnione jest ogromnym cierpieniem. Młodzi ludzie piszą o dorastaniu w domach wypełnionych czarami - o biciu, molestowaniu, zaniedbywaniu. Jeden szesnastolatek napisał, że rodzice zaczęli dawać mu narkotyki. Ci ludzie wołają: "Kocham Boga - modlę się do Niego i szukam Go. W pełni Mu zaufałem. Jednak nadal codziennie staję twarzą w twarz z potężnymi wrogami - i nie widzę nadchodzącego wyzwolenia."
Nie chcę nikogo zniechęcać. Ale może jest tak, jak w przypadku Pawła i twoje nieszczęścia mogą być takimi, które przypadają w udziale najbardziej sprawiedliwym w oczach Boga. Jeżeli tak jest, musisz przeżywać każdy dzień polegając całkowicie na Jego łasce. Twoje wyzwolenie nie będzie nagłym, jednorazowym doświadczeniem - ale codziennym chodzeniem.
Powtarzam: pytanie Boga "dlaczego" nie jest grzechem - "dlaczego tak cierpię, dlaczego mój ból nie ma końca?" Dodam jednak, że możesz równie dobrze przestać pytać - ponieważ Bóg nie odpowiada na tego rodzaju pytania. On nie jest nam winny wyjaśnienia naszych cierpień.
Dawid pytał szczerze: "Czemu rozpaczasz, duszo moja?... Dlaczego zapomniałeś o mnie? Dlaczego posępny chodzę, gdy trapi mnie nieprzyjaciel?... czemu [moja duszo] drżysz we mnie?" (Ps. 42:6, 10, 12). Wiemy, że Bóg kochał Dawida. W Biblii nie zapisano jednak odpowiedzi udzielonej Dawidowi przez Boga.
Jezus pytał: "Niech mnie ten kielich minie. Boże mój czemuś mnie opuścił?" (patrz Mat. 26:39, 27:46). Ale nigdzie w Biblii nie znajdziemy odpowiedzi Boga na pytania Jego umiłowanego Syna.
Osobiście zadawałem te same pytania całe życie. Gdy miałem 28 lat, przeprowadziliśmy się z rodziną do Nowego Jorku, abym mógł pracować wśród gangów i narkomanów. Któregoś dnia, kilka lat po przeprowadzce, moja żona, Gwen, zaczęła odczuwać straszny ból. Pojechaliśmy do szpitala, gdzie przeszła natychmiastową operację. Wtedy usłyszeliśmy to straszne słowo: rak. Miała guza wielkości pomarańczy w jelicie.
Pamiętam pytania, które wtedy zadawałem Bogu: "Dlaczego, Panie? Porzuciliśmy wszystko, aby pójść za głosem Twojego powołania i znaleźć się tutaj. Oddaliśmy swoje życie, aby usługiwać młodzieży z ulicy. Więc dlaczego teraz przez to przechodzimy? Co zrobiłem?"
Zadawałem te pytania jeszcze pięć razy - za każdym razem, gdy Gwen miała nowego raka. Zadawałem te pytania przy każdej z jej 28 operacji.
Ponownie pytałem Boga "dlaczego" w Houston, w stanie Teksas, kiedy nasza córka Debbie, leżała zwinięta w pozycji embrionalnej, umierając z powodu raka. Miała guza w tym samym miejscu, co jej matka. Wołałem: "Panie wystarczyła już choroba Gwen - teraz to już za dużo. Dlaczego?"
Znowu pytałem, kiedy nasza druga córka, Bonnie, leżała w szpitalu w El Paso, w Teksasie, gdzie jej raka leczono naświetleniami. Była otoczona lekarzami w ołowianych kombinezonach, jej ciało było bombardowane przez trzy dni śmiertelnymi promieniami. Lekarze dawali jej 30 procent szans na przeżycie. Wołałem: "Boże, musisz być na mnie zły. Nie ma innego wyjaśnienia. Ile jeszcze mam znieść?"
W końcu, pojechałem sam w odludne miejsce - i przez dwie godziny wrzeszczałem na Boga: "Czy nie ma temu końca? Daję Ci całego siebie, każdego dnia. Ale im bardziej cię szukam, tym więcej cierpienia oglądam."
Wiem również, co to znaczy być policzkowanym przez posłańca Szatana. Byłem ciężko kuszony. Miałem wrogów, którzy podburzali innych przeciwko mnie i atakowali ze wszystkich stron. Zarzucano mnie oszczerstwami, byłem fałszywie oskarżany i odrzucany przez przyjaciół. W tych trudnych momentach, padałem na kolana, wołając "Dlaczego, Panie? Ja chcę tylko Ciebie. Dlaczego pozwalasz Szatanowi, aby mnie nękał? Jak długo mam jeszcze walczyć z tą słabością?" Jednak podobnie, jak Bóg nic nie wyjaśnił Pawłowi, nigdy też nie odpowiedział na moje pytania.
Wierzę, że kiedy znajdziemy się w niebie, Pan nam to wyjaśni. Będziemy mieć całą wieczność na zadawanie pytań. A kiedy On nam wszystko wyjaśni, zrozumiemy, że wszystko to było częścią doskonałego planu - stworzonego przez kochającego Ojca, który wiedział, czego trzeba, abyśmy pozostali czujni, gotowi rozwijać się w Nim.
Często słyszymy definicję łaski jako niezasłużonej przychylności i błogosławieństwa Bożego. Wierzę jednak, że łaska oznacza coś więcej. Moim zdaniem łaska jest wszystkim, czym jest dla nas Chrystus w czasie cierpienia - mocą, siłą, życzliwością, miłosierdziem, miłością - potrzebnym, abyśmy mogli przejść przez to cierpienie.
Kiedy patrzę wstecz na swoje życie - lata wielkich prób, cierpienia, pokus i nieszczęść - mogę zaświadczyć, że Boża łaska wystarczyła mi. Jego łaska przeprowadziła Gwen, a także Debbie i Bonnie. Dzisiaj moja żona i córki są zdrowe i silne - i za to dziękuję Panu.
Jego łaska przeprowadziła również mnie. I na dzisiaj to wystarczy. Pewnego dnia, w chwale, mój Ojciec wyjawi mi piękny plan, który cały czas realizował. Pokaże mi, że poprzez te próby nauczyłem się cierpliwości; że nauczyłem się współczucia dla innych; że jego siła uczyniła mnie doskonałym w moich słabościach; że dowiedziałem się o jego absolutnej wierności w stosunku do mnie; że miejmy nadzieję, stałem się bardziej podobny do Jezusa.
Możemy nadal pytać "dlaczego" - jednak wszystko to pozostaje tajemnicą. Jestem przygotowany akceptować to, póki Jezus nie przyjdzie po mnie. Nie widzę końca moich prób i nieszczęść. Przeżywam je już od ponad pięćdziesięciu lat.
Jednak w tym wszystkim, ciągle otrzymuję coraz większą porcję mocy Chrystusowej. Największych objawień Jego chwały doznawałem w najtrudniejszych chwilach. Podobnie będzie z wami - w najgorszych momentach Jezus wyzwoli w was pełną miarę Swojej mocy.
Może nigdy nie zrozumiemy swojego bólu, depresji i niewygody. Może nigdy nie dowiemy się, dlaczego nasze modlitwy o uzdrowienie nigdy nie zostały spełnione. Ale nie musimy wiedzieć dlaczego. Nasz Bóg już nam odpowiedział: "Masz moją łaskę - i, moje umiłowane dziecko, ona ci wystarczy."