Przesłanie dla chrześcijan, którzy miewają złe dni
Życie chrześcijańskie nie jest żeglowaniem po spokojnym morzu. Każdy wierzący będzie miał złe dni, niezależnie od tego, jak święty by nie był. Wierzę, że tak naprawdę, im bardziej pobożna jest dana osoba, tym bardziej wystawiające na próbę i dręczące będą jej złe dni.
Na szczęście większość chrześcijan wie, że Jezus nie jest Zbawicielem "tylko w dobrym czasie". Jest On z nami nie tylko wtedy, gdy sprawy toczą się pomyślnie, ale także podczas naszych złych dni. Kiedy trudny okres uderza w nas, On wcale nie znika, mówiąc: "Wrócę, kiedy to wszystko rozwiążesz". Nie, On jest wierny i troskliwy w każdym czasie. Poruszony jest każdym uczuciem, jakiego doświadczamy przechodząc trudny okres.
Apostoł Paweł odnosi się właśnie do tego, kiedy pisze: "Mamy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby się okazało, że moc, która wszystko przewyższa, jest z Boga, a nie z nas." (2 Koryntian 4,7). Wyobraź to sobie! Skarb, o którym wspomina Paweł jest to poznanie i obecność Jezusa Chrystusa, a my przechowujemy ten cenny skarb w naszych ciałach!
Greckie słowo, jakiego używa Paweł jako "gliniane" to "krucha glina", co oznacza: "słabe, łamliwe, podatne na pokuszenia." On mówi: "Tak, przechowujemy obecność Jezusa w naszych ciałach. Ale nasze ciała są słabe, podatne na pokuszenia i łamliwe!"
Faktem jest, że wszyscy znosimy to, co Biblia nazywa "niedomaganiami". Dla wielu chrześcijan powszechnym niedomaganiem życiowym jest słaby organizm lub kiepski stan zdrowia. Paweł mówił o częstych chorobach Tymoteusza określając je mianem "częste niedomagania" (1 Tymoteusza 5,23). Greckie słowo "niedomagania" oznacza tutaj: "chorowity, bez mocy, słaby na ciele lub umyśle".
Jednak istnieją jeszcze inne rodzaje niedomagań, oprócz tych fizycznych, a równie trudno jest dawać sobie z nimi radę. Moim zdaniem niedomagania umysłu są chyba najbardziej rozpowszechnione. Nie mówię tutaj o chorobie umysłowej, ale raczej o tych niewytłumaczalnych okresach, kiedy to twoje uczucia oszukują cię i płatają figle twojemu umysłowi. Pozwólcie mi to wyjaśnić.
Możliwe jest położyć się do łóżka, czując się zadowolonym, jakby na najwyższym szczycie, a jednak następnego dnia obudzić się, mając nad głową ciężką chmurę przygnębienia. Przez cały dzień czujesz się zupełnie skrępowany przez stan przygnębienia, w jakim znajduje się twój umysł. Nie wiesz skąd to przyszło, ale ta chmura przygnębienia po prostu stale wisi nad tobą i wcale nie ma ochoty odejść.
Na owe niedomagania umysłu składają się poczucie winy, strach i obawa. Takie rzeczy mogą ci nie dawać spokoju z powodu twojej przeszłości, bądź też z powodu jakiegoś grzechu, który nadal lgnie do twego życia. Nie ma żadnej możliwości, by te niedomagania nie oddziaływały na twoje uczucia.
Możesz powiedzieć, że nie żyjesz na podstawie swoich uczuć, ale jednak w rzeczywistości właśnie tak jest. Na przykład możesz nie być w stanie strząsnąć z siebie jakiś przykrych słów, jakie ktoś wypowiedział do ciebie kilka dni wcześniej. Bądź też możesz stale walczyć z uczuciami odrzucenia lub bezwartościowości. Bez wątpienia te uczucia mają bezpośredni wpływ na twój styl życia.
Dla pewnych ludzi Dzień Matki lub Dzień Ojca jest jednym z najtrudniejszych dni w roku. Być może ich rodzice nie zaoferowali im zbyt wiele miłości, albo byli alkoholikami lub też nie było ich w pobliżu. Wielu ludzi nie jest w stanie w ogóle sobie przypomnieć nawet jednego dobrego dnia spędzonego z matką lub ojcem. Również Święta Bożego Narodzenia oraz Święto Dziękczynienia stają się dla nich najtrudniejszym okresem w roku.
Jak na ironię, moje złe dni przychodzą najczęściej wtedy, gdy przeszukuję Słowo Boże. Kiedy jestem sam na sam z Panem i swoją Biblią zostaję czasami przytłoczony uczuciami niewiedzy. Odczuwam, że przede mną stoi cały ocean prawdy, ale ja nie mogę go w żaden sposób pojąć, ponieważ jest tego tak wiele.
Staję się jeszcze bardziej sfrustrowany, kiedy czytam wielkie dzieła kaznodziejów, którzy żyli 300 lat temu. Kończę na tym, że wołam: "Och Panie, jestem jak niemowlę jeśli chodzi o moje zrozumienie w porównaniu z tymi duchowymi gigantami! Oni żyli w rzekomo nieoświeconym wieku, a jednak jako młodzi mężczyźni pisywali o sprawach, których ja jeszcze nie pojąłem mając lat ponad 60. Dlaczego tak trudno jest mi to zrozumieć?"
Jedyną odpowiedzią, jaką na to otrzymuję jest to, co słyszę w słowach Pawła: "Nie z uczynków, aby się kto nie chlubił" (Efezjan 2,9). Wszelka moc spoczywa w Bogu, włączając w to moc do zrozumienia prawdy i utrzymywania życia w pobożności. Ten wielki skarb jest umieszczony w glinianych naczyniach, aby cała chwała przypadła Jemu!
Jeśli twój zły dzień składa się także z demonicznego ataku na twoją wiarę, możesz być kuszony, by myśleć sobie, że jesteś niebiblijny właśnie dlatego, że to przechodzisz. Jednak nic innego nie może bardziej rozmijać się z prawdą.
Kilka tygodni temu pobożny młody człowiek zadzwonił do mnie zdruzgotany: "Właśnie przeżyłem najgorszy dzień w swoim życiu i nie wiem, co robić! Naszło mnie dzisiaj dziwne uczucie, z którego nie mogę się otrząsnąć. Bracie Dawidzie, nie wiem, czy istnieje Bóg!"
Ten młody człowiek nie miał pojęcia, skąd przyszło to odczucie zwątpienia. Był zaszokowany i zraniony okropnymi myślami, jakie przyszły mu do głowy. Wyznał: "Nie odczuwam Bożej obecności. W żaden sposób nie jestem w stanie przestać wątpić w to, czy On w ogóle istnieje. Co mam zrobić? Nie chcę podtrzymywać tych okropnych myśli!"
Powiedziałem mu: "Nie obawiaj i nie zniechęcaj się. Uwierz mi - to jest stara sztuczka diabelska. Diabeł uwielbia stosować ją szczególnie w przypadku młodych wierzących, którzy są cenni dla Boga. Właśnie w tej chwili wciska ci te myśli do twego umysłu, aby spróbować wstrząsnąć twoją wiarą. Chce wprowadzić cię w zamieszanie!"
Ten młody człowiek nie miał pojęcia, że sam przechodziłem przez podobne doświadczenia ładnych parę lat temu ze swoim synem Garym. Jako nastolatek Gary wrócił do domu ze szkoły pewnego dnia i poszedł prosto do swego pokoju, nie mówiąc nikomu ani słowa. Wiedziałem, że coś jest nie tak, zapukałem więc do jego drzwi i zapytałem, czy mógłby ze mną porozmawiać.
"Nie chcę cię zranić Tato" - powiedział Gary i wybuchł płaczem. "Mam straszne myśli. Nie jestem już pewien, czy istnieje Bóg!".
Te słowa złamały moje serce, ponieważ wiedziałem, że Gary został powołany przez Boga do głoszenia Słowa. Żałuję, że wtedy nie miałem takiego duchowego wglądu w ten problem, jaki mam teraz. Ale wszystko, co mogłem powiedzieć Garemu w tamtej chwili to były słowa: "Synu, po prostu ufaj Jezusowi najlepiej, jak tylko potrafisz. Przetrwaj to i nie poddawaj się. On przeprowadzi cię przez tę burzę w twoim umyśle."
I Bóg przeprowadził Garego przez tę próbę. Dzisiaj mój syn jest pastorem w kościele w Denver, po prawie dwudziestu latach służby za oceanem oraz pionierskiej pracy w kościołach zakładanych w ubogich dzielnicach amerykańskich miast.
Teraz mogłem powiedzieć temu młodemu człowiekowi to samo, co powiedziałem Garemu: "Po prostu przetrwaj to. Twój niebiański Ojciec wie dokładnie przez co przechodzisz i przeprowadzi cię przez to wszystko. Pamiętaj, Bóg obiecał, że cię nigdy nie opuści. Po prostu nie przestawaj zwracać się do Niego jedynie przez wiarę!"
Jeśli przechodzisz tego rodzaju próbę, musisz zrozumieć, że nie jesteś nieduchowy, gdy znosisz takie ataki. Nadal jesteś dzieckiem swojego niebiańskiego Ojca, który nie pozwoli ci walczyć samemu. On pośle Ducha Świętego, aby zmusić do ucieczki wszelkie twoje wątpliwości! Tak więc nie próbuj się spierać z diabłem. Niczego nie jesteś w stanie mu udowodnić. Zamiast tego biegnij do swojego Ojca, kiedy przyjdzie następny atak. Potem wyczekuj, zachowując cierpliwość i nadzieję!
Pewnego razu otrzymałem list od żony zielonoświątkowego pastora, który zmarł kilka lat wcześniej. Napisała, że jej mąż był pełnym mocy kaznodzieją, oddanym pasterzem dla swojego stada, jak i kochającym oraz troskliwym ojcem. Jednak borykał się z poważnym problemem: był związany przez ducha cudzołóstwa.
Człowiek ten musiał zrezygnować z prowadzenia czterech różnych zborów z powodu swoich licznych romansów z kobietami. Po każdej rezygnacji dobrze się prowadził przez kilka lat, ale potem jego uzależnienie znowu wychodziło na wierzch i zaczynał na nowo podążać ścieżką cudzołóstwa.
Na szczęście jego żona studiowała Słowo Boże, była wojownikiem w modlitwie i pozostawała blisko Pana, przechodząc przez to wszystko. Jej przyjaciele mówili jej, że powinna opuścić swojego męża, twierdząc, że głupotą jest być z człowiekiem, który w ten sposób stale ją znieważał, ale ona napisała: "Wiem, że Bóg nienawidzi rozwodu. Tak więc po prostu zdecydowałam się trzymać Pana."
Za każdym razem, gdy mąż ją oszukiwał, wypłakiwała rzekę łez, znosząc okrpny ból. Ale zawsze odczuwała, że Pan jej mówi, aby z nim została, przebaczyła mu i próbowała mu pomóc. Tak więc cały swój ból wiernie przynosiła do Pana i za każdym razem On dawał jej siły do tego, aby dalej iść naprzód.
Umiłowani, ta droga kobieta nie miała tylko złych dni - ona miała złe lata! Napisała, że pamięta jedynie kilka krótkich okresów szczęścia przez wszystkie lata swojego małżeństwa. Ale ona wiedziała, że Bóg obiecał ją ubłogosławić i uhonorować na koniec.
Tak też Pan zrobił. Dzisiaj jej dzieci są rozmiłowane w Panu i mają za współmałżonków pobożnych chrześcijan oraz co najdziwniejsze dobre wspomnienia o swoim ojcu, pomimo jego wielu tragicznych potknięć.
Co więcej, ta droga kobieta w swoim zborze jest błogosławiona, obdarzona szacunkiem i poważaniem. Często też jest zapraszana, aby przemawiać do młodych mężatek. Zawsze im radzi, aby nie opuszczały swoich mężów z byle powodu. Zamiast tego mówi im: "Jezus był w pełni wystarczający dla mnie we wszystkich burzach. Błogosławił mi ponad to, na co mogłam mieć nadzieję!"
Po tym napisała w swoim liście coś, co uderza mnie w potężny sposób: "Były straszne dni, wystawiające na próbę, kiedy czułam, że jestem bliska poddania się swoim emocjom. Nie jestem nawet w stanie ci powiedzieć, jak wiele razy chciałam odejść. Myślałam sobie: "Mój mąż głosi z ogniem i porusza serce każdego w tym zborze. Ale on jest cudzołożnikiem!"
Nie dawała mi spokoju myśl, że wszystkie moje wysiłki są daremne. Ale wiedziałam, że mam obietnicę od Boga i kiedy się modliłam to przypominałam Mu o tej obietnicy względem mnie, a On zawsze dawał mi siłę, by dalej iść do przodu. Teraz cieszę się, że nie poddałam się. Mogę powiedzieć, że Bóg okazał mi Swoją dobroć!"
Pawła dotknął zły dzień, kiedy odbywał podróż po Macedonii. "Bo nawet wtedy, gdy przybyliśmy do Macedonii, ciało nasze nie zaznało żadnego odpoczynku, lecz zewsząd byliśmy uciśnieni walkami zewnątrz, obawami od wewnątrz" (2 Koryntian 7,5). Ten mąż Boży wyznał, że jego wewnętrzny człowiek był trapiony nie tylko przez pojedynczą obawę, ale wiele obaw!
Istotnie, Paweł nie był jakimś nadczłowiekiem. Podlegał tym samym ludzkim emocjom, jakim i my wszyscy stawiamy czoła. W pewnym momencie wszyscy wierzący w Azji zwrócili się przeciwko niemu - ludzie, za których oddałby swoje życie. Paweł napisał: "? im więcej ja was miłuję, tym mniej przez was mam być miłowany" (2 Koryntian 12,15).
Tak, Paweł miewał okropne dni. Ale nigdy się nie poddał swoim emocjom i pokuszeniom, jakie im towarzyszyły. W swoim najgorszym momencie zaświadczył: "? pełen jestem pociechy i nader obfita jest radość moja we wszelkim ucisku naszym" (2 Koryntian 7,4), a następnie dodał: "Bóg? pociesza uniżonych [pociesza tych, którzy są przygnębieni - angielskojęzyczny przekład KJV]? " (2 Koryntian 7,6).
Czy przechodzisz teraz zły dzień, zły tydzień, długi okres zniechęcenia? Czy jesteś przytłoczony, zniechęcony, nachodzą cię myśli, aby rzucić to wszystko? Jeśli to dotyczy ciebie, to jak ci się wydaje, w jaki sposób Bóg reaguje na twoją próbę? Czy gromi cię lub karci? Nie, nigdy! Paweł stwierdza: "Pan nigdy nie jest ci bliższy, nigdy nie jest bardziej gotowy, by ci pomóc, niż wtedy, gdy jesteś przybity i odczuwasz zranienie."
"Błogosławiony niech będzie Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy, który pociesza nas we wszelkim utrapieniu naszym?" (2 Koryntian 1,3-4). Greckie słowo przetłumaczone jako "pociesza" oznacza tutaj " blisko przywoływać". Cóż za niesamowita rzecz! Kiedy doświadczamy złych dni nas niebiański Ojciec wykorzystuje tę okazję, aby zbliżyć nas do Siebie!
W miarę, jak kontynuujemy nasze chodzenie z Panem nasze złe dni powinny stawać się coraz mniej intensywne, a my powinniśmy stawać się w naszym złym okresie bardziej świadomi, że mamy wszelkie zasoby, potrzebne do tego, by rozprawić się z wrogiem.
Wierzę, że celem naszych złych dni jest często doprowadzenie nas do dojrzałości oraz wyprowadzenie z dziecinnych związań. Pomyśl o tym: Większość z naszych złych dni jest spowodowana naszymi dziecinnymi reakcjami na sytuacje życiowe. Rozważ sposób, w jaki dzieci reagują na życie: w jednej minucie się śmieją, a w następnej wrzeszczą. Dąsają się. Są kłębkiem obaw. Łatwo je zranić, dużo płaczą. Mają ograniczoną zdolność koncentracji i domagają się natychmiastowego nagradzania.
Jednak pomimo tego wszystkiego pobożni rodzice kochają i pocieszają swoje dzieci w czasie wszelkich doświadczeń życiowych. Żaden napad złego humoru nigdy nie jest w stanie spowodować, że kochający rodzic wyrzeknie się bądź odrzuci swoje dziecko.
W podobny sposób my jako chrześcijanie, czasami dąsamy się lub wpadamy w cielesną złość, kiedy stawiamy czoła trudnemu okresowi. Wołamy: "W porządku Boże. Jeśli to w taki sposób zamierzasz mnie traktować, jeśli zamierzasz stale pozwalać na to, że wydarzają się złe rzeczy, to po co mam się do Ciebie w ogóle modlić?"
Jednak nasz niebiański Ojciec kocha nas i pociesza w każdym napadzie złego humoru, w naszych brzemionach, naszym krzyku, naszych dziecinnych wzlotach i upadkach. Widzisz, Jego wielkim pragnieniem jest, abyśmy w naszych próbach zaczęli rozumieć, kim jesteśmy i co posiadamy jako dzieci Boże. On wie, że za każdym razem, kiedy miotają nami wiatry i fale naszych emocji zapominamy, że jesteśmy Jego dziećmi i zaczynamy żyć nie korzystając z danych nam przywilejów. Jednak Jego Słowo mówi, że jesteśmy Jego spadkobiercami oraz współdziedzicami z naszym starszym bratem Jezusem!
"A mówię: Dopóki dziedzic jest dziecięciem, niczym się nie różni od niewolnika, chociaż jest panem wszystkiego" (Galacjan 4,1). Paweł mówi tutaj o rzymskim zwyczaju z tamtych czasów. Jeśli bogaty człowiek adaptował dziecko, to oddawał je w ręce wychowawcy, aż osiągnęło wiek ośmiu lat. Następnie od ósmego do dwudziestego piątego roku życia dziecko znajdowało się pod zwierzchnością opiekuna. Przez te wszystkie lata dziecko pozostawało dziedzicem majątku, jednak w rzeczywistości nie miało żadnej kontroli ani mocy nad swoim życiem.
Paweł mówi, że takie dziecko jest obrazem tych, którzy są pod zakonem. Zakon jest wychowawcą, który naucza nas Bożych przykazań. Ale przychodzi moment, kiedy czas naszego szkolenia się kończy i mamy zająć nasze miejsca jako dziedzice Bożych bogactw przez łaskę Chrystusa. Jednak wielu chrześcijan nigdy nie uchwyci się tego poznania. Żyją nadal na podstawie dobrych uczynków oraz nakazów i zakazów, nigdy nie pojmując swojej pozycji jako synowie Boży. "? gdy byliśmy dziećmi, byliśmy poddani w niewolę?" (Galacjan 4,3). Oni nadal służą Bogu jako niewolnicy, zniewoleni strachem, poczuciem winy i rozpaczy, ponieważ nie rozumieją swojej adopcji!
Paweł mówi do takich wierzących: "Jesteście nadal dziecinni w swoim myśleniu, trudząc się pod niewolą praw, które ustanowiliście sami sobie. Nie rozumiecie, że jesteście teraz panami nad wszystkimi rzeczami, zdolnymi do tego, by mieć dział we wszystkim, co posiada wasz Ojciec. On was zaadoptował, pokochał i umieścił w szkole, aby was do czegoś przygotować. A krzyż był waszym dniem rozdania świadectw ukończenia szkoły!"
Wyobraź sobie zaadoptowanego syna, którego czas się wypełnił. Jego szkolenie jest teraz zakończone i dziedziczy panowanie nad całym bogactwem swego ojca. Jednak ten syn nadal przedłuża egzystowanie wraz ze sługami, żyjąc według warunków niewolnictwa.
Pytam cię: Czy jest to w porządku, aby ojciec tego młodego człowieka pocieszał go w jego niewoli, zapewniając go, że jest miłowany i że wszystko będzie dobrze? Nie! Każdy ojciec, który kocha swojego syna chciałby, aby ten domagał się swojego dziedzictwa i pozostawił swoją biedę. Przynaglałby go, aby przywłaszczył sobie bogactwa, które są jego!
W podobny sposób Bóg nie poprzestaje na pocieszaniu nas w naszej niewoli. Raczej przychodzi do nas mówiąc: "Synu, córko, kiedy zamierzasz zająć swoje miejsce u Mego boku? Kiedy przyjdziesz do Mojego domu i uchwycisz się tych wszystkich zasobów, które są teraz twoje zgodnie z wszelkim prawem?"
"A iżeście synowie, przetoż posłał Bóg Ducha Syna swego w serca wasze, wołającego Abba, to jest Ojcze. A tak już więcej nie jesteś niewolnikiem, ale synem; a ponieważ synem, tedy i dziedzicem Bożym przez Chrystusa" (Galacjan 4,6-7 BG). "Albowiem wszyscy jesteście synami Bożymi przez wiarę w Jezusa Chrystusa" (Galacjan 3,26).
Jeśli Jezus jest twoim Panem i Zbawicielem, to jesteś dzieckiem Bożym. A ponieważ jesteś Jego dzieckiem, automatycznie stajesz się spadkobiercą i współdziedzicem z Chrystusem co do wszelkich bogactw Ojca!
Oczywiście nasza pozycja spadkobierców nie ma nic wspólnego z bogactwem materialnym. Stwierdzenie, że Chrystus zmarł, aby sprawić, że będziemy bogaci w złoto lub srebro jest bluźnierstwem. Biblia stwierdza: "? w nim mieszka cieleśnie cała pełnia boskości" (Kolosan 2,9). Oznacza to, że Bóg dał Jezusowi wszelkie bogactwa w chwale. Zatem, ma On wszelkie zasoby niezbędne do tego, aby wyciągnąć nas z każdego złego dnia, przed jakim możemy stanąć!
A jednak pytasz: "Czyż Bóg nie jest zainteresowany naszym fizycznym powodzeniem? Wszystkie moje złe dni związane są z moimi rachunkami, długami i brakiem finansów. Stale martwię się warunkami bytowymi mojej rodziny oraz tym, by mieć wystarczająco dużo, aby przeżyć, wiążąc jakoś koniec z końcem."
Umiłowany, twój Ojciec zaczyna od zaspokojenia wszelkich twoich fizycznych potrzeb! Jego Słowo obiecuje: "A Bóg mój zaspokoi wszelką potrzebę waszą według bogactwa swego w chwale, w Chrystusie Jezusie" (Filipian 4,19). Greckie słowo przetłumaczone tutaj jako "potrzeba" pochodzi od wyrażenia oznaczającego "zajmować się wszystkimi sprawami, wszystkim, czego brakuje bądź co jest potrzebne."
Paweł mówi: "Bóg jest wierny w zajmowaniu się waszymi wszystkimi sprawami, o które się troszczycie - natury finansowej i wszelkiej innej. W tym mieści się wasze zatrudnienie, wyżywienie, ubranie i wasz dom. Jednak są też bogactwa Jego dobroci, siły, mądrości i łaski, jak i bogactwa Jego zupełnego zapewnienia o zbawieniu. A nawet ponad tym wszystkim są Jego niezgłębione bogactwa!"
Zauważ, że Paweł mówi: "Bóg mój zaspokoi wszelką potrzebę waszą" używając liczby pojedynczej. Krótko mówiąc, on stwierdza: "Potrzebujesz tylko jednego - Jezusa! Wszelkie twoje potrzeby są zawarte w Nim. Potrzebujesz jedynie szukać Go, a On zaopatrzy cię we wszystko!"
Nawet pomimo tego, że możesz kwestionować Bożą miłość do Ciebie, On cię nie potępia. Przeciwnie, odczuwa twój ból i rozpacz. Chce, abyś wiedział, że Jego magazyn pełen jest wszystkiego, czego ci potrzeba i jest to dostępne dla ciebie!
Ale On mówi: "Nie możesz korzystać ani cieszyć się żadną z tych rzeczy, dopóki nie uchwycisz się jej przez wiarę. Musisz zdać sobie sprawę z tego, kim jesteś moje dziecko, mój dziedzicu i odpocząć w Mojej obietnicy zajęcia się twoimi wszystkimi potrzebami i sprawami. Pokaż Mi, że ufasz Mi poprzez wejście w Moje odpocznienie!"
Chcę zakończyć to poselstwo listem, jaki ostatnio otrzymała nasza misja. Wierzę, że dotyka on w potężny sposób problemu miewania złych dni:
"Drogi pastorze Dawidzie. Kilka lat temu mój mąż stracił pracę, która była dla niego bardzo ważna. Tak naprawdę przeżywał tragedię. Stracił wszelkie poczucie własnej wartości, jak i swój wysoki dochód. Nigdy już nie udało mu się wrócić do poprzedniej pozycji. Pomimo, że znalazł zatrudnienie, jego obecne zarobki stanowią mniej niż połowę tego, co zarabiał wcześniej.
Teraz na mnie spada odpowiedzialność bycia głównym żywicielem. Kilka tygodni temu, po pracy w piątek wieczór planowałam pójść na spotkanie chrześcijańskie i miałam około 45 minut czasu na to, aby się położyć i odpocząć. Szukałam czegoś do poczytania, kiedy to Pan poprowadził mnie do pudła z papierami, jakie trzymałam.
Wyciągnęłam jedno z twoich starszych kazań: "U kresu sił" (A Place Called Wit's End). Podczas, gdy czytałam to przesłanie Duch Boży pokazał mi, że jestem dokładnie w tym miejscu - miejscu, gdzie zawodzi moja mądrość! Wkrótce przejdę na emeryturę i dlatego moje zmartwienia stale narastają. Pogrążamy się w kłopotach finansowych, których końca nie widać.
Jednak Bóg pokazał mi przez twoje kazanie, że zwróciłam się w złości przeciwko mojemu mężowi. Polegałam na nim, czyli na ciele. Muszę zwrócić się jedynie do Jezusa, jako mojej nadziei, jako tego jedynego, który może mnie zaopatrywać i wyciągnąć z tych problemów. Teraz wiem, że mój mąż nigdy nie będzie mógł mnie wyciągnąć. Jednak podczas gdy czytałam twoje kazanie otrzymałam zapewnienie, że Bóg jest ze mną w tym miejscu, gdzie zawodzi moja mądrość.
Później, tego wieczoru poszłam na spotkanie, gdzie jednym z mówców była moja przyjaciółka. Mówiła o tym, jak Bóg wyciągnął ją z kłopotów finansowych, przez które przechodziła wraz z mężem. Nie ukrywała niczego, nawet tych wszystkich wprawiających w zakłopotanie doświadczeń, jakim stawiała czoła. Bóg zamierzył, abym usłyszała to wszystko.
Później podzieliłam się ze swoją przyjaciółką tym, jak przeczytałam twoje kazanie o znajdowaniu się w miejscu, gdzie zawodzi mądrość i opowiedziałam jej, jak Bóg go użył, aby do mnie przemówić. Następnie, kolejnego tygodnia otrzymałam od niej paczkę. W środku była kopia twojego kazania "Właściwa pieśń po niewłaściwej stronie". Jakież to było niesamowite! Zadzwoniłam do swojej przyjaciółki, aby jej podziękować. Powiedziała, że prześle mi inne kazania.
Jeszcze nie przeszłam przez swoją próbę. Nadal jest bardzo ciężko. Czasami, kiedy patrzę przed siebie widzę, jak potencjalne nieszczęścia osaczają nas, jak w przypadku dzieci Izraela. Jednak Bóg pokazał mi, że wątpiłam w Jego miłość do mnie oraz Jego wierność w zaopatrywaniu mnie.
Zdałam sobie także sprawę, tak jak tego nauczałeś, że opanowałam sztukę tłumienia swoich obaw i nigdy nie rozprawiłam się ze swoimi wątpliwościami zadając im śmiertelny cios. Teraz chcę zakończyć to wszystko. Chcę wybrać wychwalanie Boga za to, że mnie kocha i zaopatruje, nawet pomimo tego, że jeszcze nie zobaczyłam zapasów.
Moją modlitwą jest, aby Jezus - sprawca i dokończyciel mojej wiary, uzdrowił mnie z moich wątpliwości i udzielił mi daru wiary, abym Mu całkowicie ufała. Modlę się, aby dał mi pieśń, którą zaśpiewam po tej stronie zwycięstwa. Tak bardzo chcę przejść tą próbę! Chcę zaśpiewać właściwą pieśń po właściwej stronie , jako świadectwo Bożej łaski i wierności."
Nasza misja otrzymuje wiele listów podobnych do tego, od ludzi z całego kraju, których wiara wzrasta. Oni wierzą, podobnie jak ja, że na ten naród przychodzi ciężki czas, ale wiedzą, że Pan ich przez to przeprowadzi. Wypróbowali bowiem, że Bóg jest wierny!
Drogi święty, być może przyjdzie na ciebie więcej złych dni. Ale musisz dojść do miejsca, gdzie możesz powiedzieć: "Jezu, zrzucam teraz na Ciebie wszystkie moje troski. Jestem dziedzicem Bożych bogactw w Chrystusie Jezusie i wiem, że do tych bogactw należy pełne zaspokojenie wszelkich moich potrzeb natury fizycznej." Możesz wierzyć Bogu co do tego!