Właściwa pieśń, niewłaściwa strona

David Wilkerson

Izrael był w beznadziejnej sytuacji. Znajdowali się w pułapce, gdyż przed nimi było Morze Czerwone, a po prawej i lewej stronie góry. Z tyłu zamykał im drogę rozgniewany Faraon i jego armia na żelaznych rydwanach.

To bardzo dobrze znana historia, której słuchaliście w kościele przez całe życie. Naród Izraelski był doprowadzony przez Boga do tego strasznego kryzysu, kiedy to zostali otoczeni przez rozjuszonego nieprzyjaciela. Chociaż wydaje się to nieprawdopodobne, jednak Pan celowo poprowadził Swój lud do tego szczególnego miejsca. Wierzę, że ta historia ma szczególne znaczenie dla kościoła dzisiaj, w tym momencie historii.

Izrael był w pułapce, wydawało się, że beznadziejnej. To spowodowało panikę w obozie Izraela. Żony i dzieci płakały, przytulały się do matek i dziadków. Grupa poirytowanych starszych dopadła Mojżesza i oskarżała go: „Czy w Egipcie nie było dość grobów? Wyprowadziłeś nas tutaj na śmierć. Jeszcze w Egipcie powiedzieliśmy ci, byś nas zostawił w spokoju. Lepiej było nam być niewolnikami Faraona, niż umierać na tej okropnej pustyni!”

Zastanawiam się, czy Mojżesz przeżywał chwile rezygnacji w takich sytuacjach. Wyobrażam go sobie, jak upada na kolana i woła: „Panie, co się dzieje? Jak to możliwe, że taka jest Twoja wola dla nas?” Wygląda jednak na to, że Bóg jeszcze zbeształ Mojżesza, kiedy odpowiedział: „Mojżeszu, dlaczego wołasz do Mnie?” (2 Mojż. 14:15).

W tej mrocznej chwili Bóg uczynił dla Izraela zdumiewający cud. Nagle zerwały się tak potężne wiatry, że rozdzieliły morze. Mając przed sobą cudowną drogę ucieczki, ludzie przeszli przez morze suchą stopą. Kiedy następnie Faraon i jego armia próbowali ich gonić, fale ich zalały i utonęli we wzburzonych wodach.

„Tak wybawił Pan w tym dniu Izraela z ręki Egipcjan; i widział Izrael Egipcjan martwych na brzegu morza. Izrael ujrzał wielką moc, jaką okazał Pan na Egipcjanach, a lud bał się Pana i uwierzyli w Pana i w sługę jego Mojżesza” (2 Mojż. 14:30-31).

Zachęcam, byście zwrócili uwagę na następujące słowa z tego urywka, gdyż są one sednem mojego przesłania: „(Kiedy) Izrael ujrzał wielką moc, jaką okazał Pan…wtedy zaśpiewał Mojżesz i synowie izraelscy pieśń Panu” (2 Mojż. 14:31-15:1, moje podkreślenie).

Kiedy Izraelici zobaczyli co się stało, wyciągnęli swoje tamburyny i zaczęli śpiewać chwalebną pieśń ku czci Boga: „Pan... nader wspaniałym się okazał: Pan jest mocą i pieśnią moją, i stał się zbawieniem moim... Któż jest jak Ty, wśród bogów, Panie? Któż jest jak Ty, wzniosły w świętości? Straszliwy w chwalebnych czynach, sprawco cudów?” (2 Mojż. 15:1-2,11).

Była to właściwa pieśń, ale lud Boży śpiewał ją po złej stronie.

Ta pieśń zwycięstwa Izraelitów nie była śpiewana po właściwej stronie – to znaczy po stronie doświadczeń — przed Morzem Czerwonym. Zamiast tego była śpiewana, już po tym, jak oglądali moc Bożą w działaniu — po tym, jak zostali już wybawieni. „Wtedy zaśpiewał Mojżesz i synowie izraelscy pieśń Panu” (2 Mojż. 15:1).

Ludzie mówili do siebie nawzajem: „Co za wspaniałe świadectwo! Pomyśl o tym. O tym cudzie będą mówili poganie i ten bezbożny świat. Wszyscy poznają, że nasz Bóg jest potężny!” „Usłyszały to narody i zadrżały... Wtedy przerazili się książęta Edomu, drżenie ogarnęło władców Moabu, struchleli wszyscy mieszkańcy Kanaanu” (2 Mojż. 15:14-15).

Jakże bezpiecznym i mocnym musiał czuć się lud Boży w tym momencie. Śpiewali o tym, jak od tej chwili inni będę ich poważać i bać się ich. Tak, jakby mówili: „To jest potężne świadectwo. Możemy się chwalić, że Bóg wyprowadził nas z absolutnie beznadziejnej sytuacji. Wszyscy będą wiedzieć, że Pan jest z nami w Jego potężnej mocy i sile.”

Ale to świadectwo nie było świadectwem Izraelitów. To było świadectwo Boże. Pan powiedział: „Okryję się chwałą kosztem faraona i całego jego wojska... I poznają Egipcjanie żem Ja Pan” (2 Mojż. 14:17-18). Bóg dał Egipcjanom poznać Jego moc. W międzyczasie Izrael nie zdał swojego egzaminu. Tylko Mojżesz miał prawo śpiewać po zwycięskiej stronie tego doświadczenia. Po prostu ten lud śpiewał właściwą pieśń po niewłaściwej stronie. Oni byli świadkami Bożego wybawienia, ale nie mieli świadectwa zaufania Bogu.

Czy rozumiecie to? Ta pieśń – pieśń wiary – była pieśnią, którą Bóg chciał usłyszeć od nich po stronie doświadczenia. Każdy może śpiewać, kiedy odniesie zwycięstwo. Nawet najbardziej wątpiący mogą zanosić pieśni radości, kiedy Bóg dokona już przełomu. Ale taka pieśń nie jest świadectwem wiary.

Wielka potrzeba obecnego czasu, to chrześcijanie, którzy nauczyli się śpiewać pieśń wyzwolenia, będąc jeszcze po tej stronie problemu, gdzie poddawani są próbie.

Gedeon miał tylko małą armię złożoną z 300 ludzi, a jednak przed bitwą wykrzykiwał z wiarą. Jakże bardzo Bóg pragnął takiego Gedeona, który by powstał w obozie przed Morzem Czerwonym i przypomniał wszystkim o Bożej wierności w przeszłości. Widzicie, jeżeli chodzi o Pana, to czas by powstać jest w najciemniejszej godzinie. Jest to wtedy, kiedy wszystko wydaje się beznadziejne, kiedy nie widać drogi wyjścia i kiedy jedynie Bóg może wyzwolić i zachować. Sytuacja Izraela przed Morzem Czerwonym była zaplanowana przez Boga dla nich jako doświadczenie nauczające, jako moment do budowania ich wiary. W innym przypadku, kiedy wszystko idzie gładko, wiara nie jest wypróbowana.

Gdyby tylko Izrael pamiętał cuda, które Bóg uczynił dla nich w Egipcie. Gdyby zaufali Jego słowu, że On przeniesie ich na Swoich ramionach, jak ojciec przenosi swoje dziecko. Gdyby chociaż kilku zaczęło śpiewać pieśń uwielbienia, tą samą, jaką śpiewali później po niewłaściwej stronie. Gdyby tylko ludzie zaufali Panu i wykrzykiwali: „On jest moją mocą! Mój Bóg zwycięży. Któż jest podobny do Ciebie Panie?” Pomyślcie, co by się wtedy stało?

Oni utrwalili by w sobie mocną wiarę w Boga – wiarę wypróbowaną w ogniu ich trudnego położenia. Ich wiara byłaby tak niezachwiana, że przeprowadziła by ich przez każdą trudność drogi przez pustynię, która była przed nimi. Mieliby fundament wiary, na którym mogliby budować, a z biegiem czasu nauczyliby się w zaufaniu wielbić Boga w każdych okolicznościach, z wiarą tak mocną, że piekło by drżało.

Ale Izrael nie śpiewał. Zamiast tego oni się obrażali i narzekali. Oskarżali Boga o zaniedbanie i stracili wszelką ufność w Jego miłość i troskę o nich.

Może zapytasz: „Jak ktokolwiek może śpiewać o wybawieniu, kiedy cierpi tak bardzo, jak cierpiał Izrael?”

Niektórzy czytelnicy mogą mówić: „To nie jest normalne, by śpiewać w takich okolicznościach. Jesteśmy tylko ludźmi. Gdybyśmy byli na miejscu Izraela, reagowalibyśmy tak samo, jak oni. Krzyczelibyśmy w strachu. To przecież normalne, by myśleć o swojej rodzinie, żonie i dzieciach, kiedy spotyka ich takie doświadczenie.”

Chciałbym, byście mnie dobrze zrozumieli: nasz Bóg jest dobrotliwym i kochającym Ojcem. Jest czas na płacz i czas na wyrażanie strachu. Teraz wiele osób w ciele Chrystusa jest przygniecionych przez strach o przyszłość, strach o to, jak sobie poradzą. Jako pastor zboru od ponad dwudziestu lat, nie traktuję tego lekko. Często modliłem się: „Panie, czy oczekujesz, że Twój lud będzie miał radość, kiedy nie mają pracy i tracą domy? Oni są w rozpaczy, ponieważ cierpią. Nie mają ochoty, by śpiewać. Czy nie możesz dać im wytchnienia?”

W Ewangeliach widzimy, jak Pan gani uczniów za ich niewiarę, mówiąc: „Gdzież jest wiara wasza?” Taką scenę widzimy ciągle na nowo. Wierzę, że Pan wcale nie karcił Mojżesza, kiedy powiedział: „Dlaczego wołasz do Mnie?” Bóg nie traktował lekko oskarżeń od ludzi. Oni insynuowali, że On ma zamiar pozwolić, by ich dzieci zostały pochłonięte przez nieprzyjaciela. Bóg obraził się na takie oskarżenia.

„Także wasze małe dzieci, o których mówiliście, że staną się łupem, i wasi synowie, którzy dziś jeszcze nie rozróżniają między dobrem a złem, tam wejdą. Im ją dam i oni wezmą ją w posiadanie” (5 Mojż. 1:39).

Kiedy cierpimy, to ze wszech miar mamy prawo wołać do Pana. Kiedy jesteśmy udręczeni z powodu naszej sytuacji, mamy się modlić: „Panie, pomóż!” Mamy do Niego przynieść wszystkie nasze cierpienia i rozczarowania, bo On chce je usłyszeć. Potem, kiedy wylejemy przed Nim nasze serca, On chce, byśmy powstali w wierze, stawili czoła naszym doświadczeniom i ogłosili: „Samemu niczego nie mogę zrobić. Bóg jest moją siłą. Dlatego nie będę się bał. Będę stał spokojnie i będę oglądał wybawienie Pańskie.”

Izrael śpiewał pieśń zwycięstwa po swym wybawieniu. Ale oni nie śpiewali z wiarą, lecz w poczuciu ulgi. Była to pieśń bez fundamentu ufności. Okazało się to trzy dni później, kiedy Izrael powrócił na swoje stare ścieżki zwątpienia i strachu przed następną próbą.

Kochani, mamy dobrego i kochającego Ojca, który jest poruszony naszymi odczuciami w naszych cierpieniach. Nawet Jezus płakał w godzinie próby i On zna nasz ból z własnego doświadczenia. On posłał też Ducha Świętego, by nas pocieszał, dając nadzieję i pokój do naszych dusz.

Świat oczekuje od nas pieśni w naszych najtrudniejszych czasach.

„Nad rzekami Babilonu - tam siedzieliśmy i płakaliśmy na wspomnienie Syjonu. Na wierzbach w tamtej krainie zawiesiliśmy lutnie nasze, bo tam żądali od nas słów pieśni ci, którzy nas wzięli w niewolę, a ciemięzcy nasi - radości: Śpiewajcie nam jakąś pieśń Syjonu! Jakże mamy śpiewać pieśń Pana na obcej ziemi?” (Psalm 137:1-4).

Ten Psalm opisuje niewolę Izraela w Babilonie. W tym momencie lud Boży utracił wszystko, nawet swój kraj. Teraz ich ciemięzcy chcieli słyszeć pieśń zwycięstwa, z której Izraelici słynęli. „Śpiewajcie nam! Grajcie nam wasze dobrze znane pieśni. Słyszeliśmy o pieśniach o wielkim zwycięstwie, które śpiewacie dla Boga. Śpiewajcie je dla nas.”

Kochani, ten świat ciągle żąda pieśni zwycięstwa od ludu Bożego. To jest dla nas wyzwaniem. Tak naprawdę, chcą oni wiedzieć: „Jak zareagujecie w obecnym kryzysie? Słyszeliśmy, że wasz Bóg jest potężny i wierny. A teraz znajdujecie się w strasznie trudnym położeniu. Czy więc przestaniecie śpiewać? Czy też ufacie Bogu w takich czasach, jak te? Zanim znaleźliście się w tej sytuacji, śpiewaliście o Jego wierności. Czy to była nieprawda? Czy wasz Bóg się zmienił? Czy wtedy śpiewaliście zmyślone historie? Czy wasze pieśni o wybawieniu były tylko dziecinną fantazją? Czy wasza wiara wytrzyma próbę, kiedy przychodzą trudne czasy?”

Nie wierzę, by te żądania były tylko szyderstwem. Wierzę, że Babilończycy chcieli słyszeć ich świadectwo. Ich religia stwarzała w nich pustkę i beznadziejność. Wiemy ze Słowa Bożego, że bezbożni nie mają pokoju. Ten świat chce pokoju, w takiej samej mierze jak my.

Niedawno pewna gazeta wydrukowała następujący nagłówek: „Miasto Nowy Jork – zabawa każdej nocy!” Rzeczywiście w każdy weekend na placu Times Square trudno się poruszać, bo masy ludzi przychodzą, by się bawić. Ale w godzinach najgłębszej ciemności, około 2 lub 3 nad ranem zaczynają dochodzić jęki. Z ulic dochodzą desperackie krzyki, pokazujące prawdziwą udrękę owych imprezowiczów. Te odgłosy są natrętne i nie ma mowy o ich błędnej interpretacji: to ludzka dusza wyje nad swoją pustką i bezsilnością.

Kiedy czytam ten psalm, wierzę, iż Babilończycy byli tak samo zdesperowani. Słyszeli o Bogu Izraela, który czynił cuda, który troszczył się o Swój lud i który był dla nich mocną wieżą bezpieczeństwa. Ci zdobywcy chcieli prawdziwego świadectwa dla siebie. Nieomalże słyszę ich wołanie: „Prosimy, śpiewajcie nam szczęśliwe pieśni Syjonu. Pokażcie nam Boga, który może dać nadzieję w ciężkich czasach. Jeżeli On jest waszym Bogiem, to dlaczego teraz płaczecie? Gdzie jest wasz pokój i wasza radość? Gdzie jest Jego siła w waszej sprawie?”

Babilończycy potrzebowali widzieć lud Boży śpiewający pieśni zwycięstwa pośród ich najciemniejszej nocy. Pragnęli widzieć świadectwo, które mówi o pokoju bez względu na sytuację. Wyobrażam ich sobie, jak mówią: „Choćbyście pokazali nam cud, nie ma to znaczenia. Nie interesuje nas ujrzenie, jak chromi chodzą, albo ślepi odzyskują wzrok. Chcemy tylko widzieć ludzi, których Bóg jest źródłem pokoju, kiedy wszystko idzie źle. Takiego cudu potrzebujemy.”

„Temu, którego umysł jest stały, zachowujesz pokój, pokój mówię; bo tobie zaufał” (Izaj. 26:3). Kochani, to jest właśnie ten cud, ten ponadnaturalny znak, który ten świat chce widzieć właśnie teraz.

Zabrani do niewoli Izraelici byli żałosnym świadectwem Bożej wierności.

Izraelici, którzy byli skuci łańcuchami w Babilonie, odmówili śpiewania. Ewidentnie nie nauczyli się niczego ze swojego doświadczenia. Każde doświadczenie, przez które przechodzili, było nadaremne. Wszystkie ostrzeżenia, proroctwa i przesłania o nadziei od Pana zostały zmarnowane.

Dlatego Babilończycy odeszli z konsternacją. Z pewnością mówili do siebie: „Ci Izraelici nie różnią się niczym od nas. Podobno mają potężnego Boga, ale On nie może dać im radości w trudnych czasach. Nie ma sensu szukać takiego Boga. Po prostu nie ma nadziei na świecie. Kiedy przychodzą trudne czasy, ci Izraelici popadają w rozpacz tak samo jak my.”

Kochani, ten świat nie reaguje na wielkie kazania. Programy kościołów nie robią na nich wrażenia. Nawet uzdrowienia mają niewielki wpływ, ponieważ w czasie ich życia widzieli już wynalazki wielu „cudownych lekarstw.” Oglądali bypassy serca, przyszywanie oderwanych kończyn, transplantacje serca, oczu, płuc, wątroby i leczenie, które możliwe jest wyłącznie z daną przez Boga mądrością.

To, czego ten świat głęboko pragnie, to widzieć chrześcijan, którzy są głęboko doświadczani, przeżywają kłopoty, są przyparci do muru, bez wyjścia – ale śpiewają. Taki chrześcijanin raduje się, ufając Bogu. Nie narzeka na swoją sytuację. Raczej śpiewa o wierności Pana. Nie pokłada ufności w człowieku, ani w okolicznościach, ale w Bogu.

To jest cud, który przekona zgubionych: cud prawdziwego pokoju w czasach ciemności. Dlaczego? Ludzie światowi i grzesznicy są również w trudnym położeniu i chcą nadziei.

Z naszymi zwątpieniami trzeba się rozprawić, zadając im śmiertelny cios po stronie doświadczeń, bo w przeciwnym razie staniemy się tymi, którzy zawsze narzekają.

Pieśni zwycięstwa śpiewane już po zwycięstwie nie są prawdziwymi pieśniami wiary. Dlaczego? Nasze zwątpienia nie otrzymały śmiertelnego ciosu od naszych doświadczeń. Kiedy przeżywamy zwycięskie wyzwolenie, mamy chwilowy przypływ wdzięczności. Jesteśmy naturalnie radośni, bo nasz Bóg zadziałał miłosiernie w naszej sprawie pomimo naszych wątpliwości. Ale co się wtedy dzieje z naszymi wątpliwościami? One po prostu schowały się głębiej w sercu.

Drogi święty, to Bóg poprowadził cię do twojej obecnej sytuacji. Jesteś otoczony przez przeszkody z każdej strony i wydaje się, jakby wróg zamknął cię w potrzasku. Być może mówisz jak Mojżesz: „Panie, Ty mnie wiernie prowadziłeś przez całe życie i nie rozumiem, co się teraz dzieje. Przyszłość wydaje się taka niepewna.”

Właśnie teraz żyjemy w czasie chaosu, jakiego przedtem świat nie widział. Szatan używa strachu, by dręczyć całe tłumy. W tym czasie nasz Pan wzywa Swój lud, mówiąc: „Jak zachowasz się w tej sytuacji. Czy uwierzysz Moim obietnicom pomimo wszystkiego, co dzieje się wokół ciebie? Czy zaufasz Mi pomimo najgorszego strachu?”

By tak było, musimy nasze myśli skierować na Pana: „Temu, którego umysł jest stały, zachowujesz pokój” (Izaj. 26:3). Do tego musi być zaangażowana nasza wola. Bez względu na to jak niewiarygodnie ciemna staje się nasza sytuacja, musi w nas powstać coś z wiary, co mówi: „Diable − nie, świecie − nie. Zaufam temu, który zawsze wiernie mnie wybawiał.”

Wtedy przychodzi doskonały pokój. Daje go sam Pan, który jest zadowolony, kiedy Mu ufamy. Wtedy, gdy wokół nas panuje chaos, nasze życie będzie przekazywać potężne przesłanie o Jego radości. On dał nam pieśń, byśmy śpiewali ją temu światu: „Pan jest wierny. On przeprowadzi Swój lud!”