Wiara w ponad-naturalność
Ewangelia Jana mówi nam: “Wystąpił człowiek, posłany od Boga, który nazywał się Jan. Ten przyszedł na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości (...). Nie był on światłością, lecz miał zaświadczyć o światłości. Prawdziwa światłość, która oświeca każdego człowieka, przyszła na świat” [Jan 1:6-9].
Jezus jest światłością opisywaną powyżej. Napisane jest, że jest On światłością świata “by wszyscy przezeń uwierzyli” [1:7]. Dalej jednak czytamy: “A światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła” [1:5 BT]. “Do swej własności przyszedł, ale swoi go nie przyjęli” [1:11].
Niewiara zawsze zasmucała serce Jezusa. Gdy nasz Pan przyszedł w ciele na ziemię, przyniósł na świat niezwykłą światłość. Światłość ta miała otworzyć ludziom oczy. A jednak, mimo tego, że ukazał ją w zdumiewający sposób, Pismo mówi o nieprawdopodobnych przykładach niewiary w obliczu Światłości we własnej Osobie.
Jeden z takich przykładów został opisany w 12 rozdziale Ewangelii Jana. Jezus przebywał właśnie w Betanii, spożywając wieczerzę w domu Łazarza, Marty i Marii. Było to już po tym, jak dokonał cudu wskrzeszenia Łazarza z martwych. Teraz wszyscy chcieli zobaczyć Jezusa. Był to okres paschalny, gdy tłumy pielgrzymów przechodziły przez miasteczko udając się w kierunku Jerozolimy. Chcieli przyjrzeć się człowiekowi zwanemu Mesjaszem oraz temu, którego wskrzesił z martwych – Łazarzowi.
W tym samym rozdziale widzimy ich, jak machają gałązkami palmowymi i śpiewają “Hosanna!” Jezusowi wjeżdżającemu do Jerozolimy na źrebięciu oślicy. Byli świadkami wypełnienia proroctwa, o którym słyszeli przez całe życie: “Wesel się bardzo, córko syjońska! Wykrzykuj, córko jeruzalemska! Oto twój król przychodzi do ciebie, sprawiedliwy on i zwycięski, łagodny i jedzie na ośle, na oślęciu, źrebięciu oślicy” [Zach. 9:9].
Wreszcie, w tym samym rozdziale czytamy o głosie grzmiącym z nieba, kiedy to Ojciec uwielbił swoje imię. Jezus zwrócił się wtedy do zdumionego tłumu i powiedział: “Nie gwoli mnie odezwał się ten głos, ale gwoli was” [Jan 12:30].
Prawdopodobnie żaden inny rozdział Biblii nie zawiera tylu dowodów boskości Jezusa, co 12 rozdział Ewangelii Janowej. Widzimy człowieka wzbudzonego z martwych. Widzimy wypełnienie proroctwa wypowiedzianego wiele wieków wcześniej i znanego każdemu Izraelicie. Widzimy wreszcie scenę, w której dosłownie odzywa się głos z nieba.
Każda z powyższych scen rozegrała się w obecności wielkiego tłumu religijnych ludzi. Bóg dał im niegdyś prawo, przymierze i obietnice. A jednak po tym, jak doświadczyli tych cudów, mieli czelność kwestionować mesjańską tożsamość Jezusa. “Lud mu odpowiedział: Słyszeliśmy z zakonu, że Chrystus trwa na wieki; jakże więc możesz mówić, że Syn Człowieczy musi być wywyższony?” [12:34]. Mówili: “Twierdzisz, że zostaniesz ukrzyżowany. A przecież wiemy, że Mesjasz będzie żył wiecznie”.
A potem lud zadał pytanie, które absolutnie zdumiało Jezusa: “Kimże jest ów Syn Człowieczy” [12:34]. Chrystus z pewnością nie mógł się nadziwić ich ślepocie. Nawet nie próbował odpowiedzieć na ich pytanie. Zamiast tego, ostrzegł: “Chodźcie, dopóki światłość macie, aby was ciemność nie ogarnęła (...). Wierzcie w światłość, dopóki światłość macie” [12:35-36].
Musimy mieć na uwadze powagę powyższego stwierdzenia Jezusa. Objawił tym ludziom swe potężne ramię. Dokonał na ich oczach cudów. Przekazał im “dobrą wieść”, o której prorokowali stróże Izraela, od Izajasza do Zachariasza. A mimo to, wciąż w Niego nie wierzyli.
Światłość zaświeciła w ich ciemności. Lecz ich przyćmione umysły tego nie ogarnęły (zob. 1:5 BT). Greckie słowo “ogarnąć” oznacza również “pojąć, uchwycić, posiąść prawdę dającą życie i moc”. Tym ludziom oferowana była prawda, która przemienia życie. Lecz oni nie ogarnęli, ani nie uchwycili się jej. Nie pojęli prawdy Chrystusowej, ponieważ nie pragnęli jej posiąść.
“To Jezus powiedział, i odszedłszy, ukrył się przed nimi” [12:36]. W tym jednym wersecie widzimy Bożą postawę wobec niewiary. Rzeczywiście, na kartach całej Biblii Bóg nigdy nie wyraża politowania ani współczucia w stosunku do niewiary. To samo przejawia się w opisanej scenie. Jezus po prostu odszedł od niewierzących tłumów. W rezultacie ci ludzie opuścili Jerozolimę błądząc w ciemnościach, ponieważ nie chodzili w światłości, która została im dana. Nie było dla nich nadziei na światłość ze względu na niewiarę.
“Chodźcie, dopóki światłość macie, aby was ciemność nie ogarnęła” [12:35]. Ciemność oznacza tutaj “duchową ślepotę, zamieszanie, utratę klarowności, mrok”. Dzień po dniu, chmura niepewności zawisała nad tymi ludźmi. Zamieszanie wkradało się do ich codziennych spraw. W końcu zostali przez nie całkowicie pochłonięci. Końcem tego procesu miała być zupełna ciemność.
Z początku oniemiałem. Zastanawiałem się: “Ciemność nad ludźmi, którzy kochają Jezusa? Którzy się modlą i studiują Jego Słowo? Jak to możliwe, by ciemność ogarnęła Boży lud?”
Z chęcią przyznaję, że osobiście bywałem dosłownie zalewany światłością Jezusa. W ciągu pięćdziesięciu lat mojej służby byłem świadkiem, jak Boża moc wskrzeszała duchowo martwych ludzi. Widziałem wielu Łazarzy wychodzących z grobów uzależnienia od narkotyków i alkoholu. Moja książka “Krzyż i sztylet” jest w całości poświęcona cudownej mocy Boga. Przez całe swoje życie patrzyłem na martwych ludzi powstających do życia Bożą mocą zmartwychwstania.
Widziałem wiele innych promieni światła – od życiodajnych imion Boga, poprzez Jego obietnice związane z Nowym Przymierzem, aż do wypełnienia proroctw. W pewnym sensie byłem świadkiem wszystkiego, co zostało opisane w 12 rozdziale Ewangelii Jana, a nawet czegoś więcej. Bóg objawia dzisiaj swemu ludowi to, czego ówcześni Żydzi nie mogli zobaczyć. Wiemy już nie tylko z Pism, ale również z doświadczenia, że Bóg przygotował wielkie rzeczy dla tych, którzy Go miłują. Otrzymaliśmy Pisma Nowego Testamentu, aby się z nimi zapoznać. Ponadto otrzymaliśmy Ducha Świętego, aby nas nauczał. Mamy również “lepsze obietnice”, na podstawie których możemy stać się uczestnikami Jego boskiej natury.
Zostaliśmy również ubłogosławieni namaszczonymi nauczycielami, pasterzami, ewangelistami i prorokami, aby zalewali nasze serca i umysły Bożą światłością. Oni zanurzają nas w prawdzie, wypełniają nas pełnymi chwały obietnicami i przypominają o Bożej wierności, która ratuje nas z opresji raz za razem.
Pytam was, jak to możliwe, byśmy mając wszystkie te cudowne błogosławieństwa, pozwalali by zwisały nad nami czarne chmury?
Zazwyczaj duchowa ciemność kojarzy nam się z ateistami lub po prostu steranymi grzesznikami błądzącymi po bezdrożach grzechu, z pustką i smutkiem w sercach. To prawda, że grzech jest “krainą ciemności”, której księciem jest diabeł. Apostoł Paweł wspomina o “bezowocnych uczynkach ciemności”.
Nie jest to jednak ten rodzaj ciemności, o jakim mówi Jezus w 12 rozdziale Ewangelii Jana. Nie, ta ciemność jest obłokiem zamieszania, duchowej ślepoty, chwiejności, duchowego i umysłowego zamroczenia – i to wszystko zstępuje na wierzących. Zauważcie, że Jezus nie kieruje tego ostrzeżenia do niewierzących czy odstępców. Mówi do swoich świętych braci. Mówi o stanie zaćmienia, jaki przychodzi na chrześcijan, którzy nie chcą powiązać słuchanego Słowa z wiarą. Nie chwytają się go, nie przyjmują i nie chodzą w światłości, jaka została im dana. I pewnego dnia budzą się z refleksją: “Bóg już do mnie wcale nie mówi!”
Zastanawiam się, ilu chrześcijan czytających to przesłanie znajduje się właśnie w obłoku zamieszania. Czy to określenie pasuje do ciebie? Być może twoje modlitwy nie są wysłuchiwane. Jesteś stale przygnębiony. Stajesz w obliczu sytuacji, których nie potrafisz wyjaśnić. Jesteś rozczarowany okolicznościami i ludźmi wokół ciebie. Wciąż wątpisz w siebie, twój umysł jest nieustannie zalewany pytaniami i bez przerwy badasz swe serce szukając miejsca, w którym mogłeś popełnić jakiś błąd. Czujesz się tak, jakbyś chodził w mroku, rozpaczy, niezdecydowaniu i nie potrafisz się z tego wszystkiego otrząsnąć.
Może jesteś dojrzałym chrześcijaninem. Przez lata słuchałeś dobrego, biblijnego nauczania. Lecz teraz zaczynasz wątpić w siebie i wydaje ci się, że do niczego się nie nadajesz. Nie odczuwasz radości Pańskiej, tak jak kiedyś. Dlatego zastanawiasz się, czy Bóg nie ma z tobą spornej sprawy.
Jezus ostrzegał, że właśnie taka ciemność może stać się naszym udziałem, jeśli nie uchwycimy się światłości, którą otrzymaliśmy i nie będziemy w niej chodzić. Pozwólcie, że zapytam: Czy ufacie Jego obietnicom? Czy przyjmujecie Jego drogocenne Słowo? Czy przystępujecie do walki z szatanem uzbrojeni w głoszone wam Słowo? Czy może ignorujecie wierność, którą Bóg okazywał wam w przeszłości? A może nie wierzycie w to, że On stoi przy was i ma kontrolę nad wszystkim, co się wam przydarza? Jeśli tak, to właśnie otworzyliście się na wpływ ciemności.
Jezus mówi o osobie żyjącej w takim mroku: “Kto w ciemności chodzi, nie wie, dokąd idzie” [12:35]. Innymi słowy: “Taki człowiek stracił kierunek, pomylił drogę. Kolejne kroki stawia będąc w zamieszaniu, chodzi w zaślepieniu”.
Prorok Izajasz opisuje właśnie takich ludzi. Izraelici uwielbili Boże Prawo i bardzo je szanowali, lecz nie stosowali tego, co w nim czytali. Bóg mówił do nich:
“Słuchajcie, wy głusi! A wy, ślepi, przejrzyjcie, aby widzieć! Kto jest ślepy, jeśli nie mój sługa, i głuchy, jeżeli nie mój posłaniec, którego posyłam? Kto jest ślepy jak posłaniec i głuchy jak sługa Pana? Widział wiele rzeczy, lecz nie zważał na nie, jego uszy otwarte, lecz nie słyszy. Upodobało się Panu dla jego sprawiedliwości, aby jego zakon był wielki i sławny. Lecz lud jest złupiony i obrabowany, wszyscy oni są spętani w dołach i zamknięci w więzieniach, stali się łupem, a nie ma kto by ratował, wydani na splądrowanie, a nikt nie mówi: Oddaj! Kto między wami tego słucha? Kto zwraca uwagę i słucha tego, myśląc o przyszłości?” [Iz. 42:18-23].
Kto wydał tych ludzi w objęcia tak głębokiej ciemności? Izajasz mówi w następnym wersecie: “Czy nie Pan, przeciwko któremu zgrzeszyliśmy?” [42:24]. Jaki grzech popełnili ci ludzie, że zostali wydani na pastwę takiej ciemności? Jasnym jest, że powodem była po prostu ich niewiara. Izajasz mówi, że nie chodzili w światłości słowa, które usłyszeli: “Nie chcieli chodzić jego drogami ani też nie słuchali jego zakonu, dlatego wylał na niego żar swojego gniewu i okropności wojny, tak że objęły go zewsząd, lecz on tego nie zrozumiał, a chociaż płomienie go przypiekały, jednak nie bierze sobie tego do serca” [42:24-25].
Wiem, jak to jest wejść w taką chmurę ciemności. Wszystko staje się coraz bardziej skomplikowane. Nie jesteście w stanie odebrać wyraźnego słowa od Boga. Chcecie szybkich odpowiedzi, wołacie do Boga: “Och, Panie, nie widzę i nie słyszę Cię tak, jak dawniej”. A potem prosicie Go, żeby okazał wam więcej współczucia i zmiłowania w tej sytuacji.
Prawda jest jednak taka, że Bóg nie żałuje ludzi okazujących jawną niewiarę. Owszem, jest zrozpaczony takim stanem człowieka. Spodziewa się jednak, że będziemy chodzili w świetle, które od Niego otrzymaliśmy. Mamy ufać Jego Słowu i trzymać się Jego obietnic. Tylko wtedy, gdy wracamy do poznania Słowa i poddajemy się przekonaniu od Ducha Świętego, możemy opuścić strefę cienia.
Czy znacie chrześcijan, którzy zawsze utyskują na swoją głupotę i wiecznie wydaje im się, że do niczego się nie nadają? Stale sami siebie umniejszają i poniżają. Porównują się do tych, których podziwiają, myśląc: “W żadnej mierze nie jestem taki, jak on. Nie ma dla mnie nadziei”.
Zapewne pamiętacie starotestamentową historię o izraelskich szpiegach, wysłanych na zwiady wgłąb Ziemi Obiecanej. Wrócili oni mówiąc: “Owszem, jest to kraj mlekiem i miodem płynący. Lecz są tam również olbrzymi oraz dobrze ufortyfikowane miasta. Nie jesteśmy w stanie ich zwyciężyć. W porównaniu do nich jesteśmy niczym szarańcza” [zob. IV Mojż. 13].
Ci ludzie nie oskarżali Boga. Nie powiedzieli: “Bóg nie może nam pomóc. Nie jest wystarczająco mocny”. Nie śmieli wykazać tak jawnej niewiary. Zamiast tego, skoncentrowali się na sobie samych, mówiąc: “Nie jesteśmy w stanie tego dokonać. W oczach wrogów jesteśmy mali jak pchły”.
Ale to nie jest pokora. Nie jest to również niewinna, nieszkodliwa gadka. To raczej afront wobec Tego, który jest światłością świata. Ta światłość nakazuje nam wierzyć, że “wszystko mogę w Tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie” [Flp. 4:13].
Widzicie, gdy narzekacie na własną niemożność i słabość, wcale nie jest to przejaw uniżenia. Jest to poniżanie Pana. W jaki sposób? Nie chcecie uwierzyć Jego Słowu, ewentualnie chodzić w nim. To jest grzech przeciwko światłości i ten grzech sprowadza ciemność.
Szpiedzy izraelscy byli tak bardzo skoncentrowani na własnej niemożności, że od razu chcieli zrezygnować. Mówili nawet o powrocie do Egiptu. Jaka była Boża odpowiedź na ich obawy i niewiarę? “Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: Jak długo znieważać mnie będzie ten lud? Jak długo nie będą mi wierzyć mimo wszystkich znaków, które wśród nich uczyniłem?” [IV Mojż. 14:11]. Bóg wypomniał im jeden grzech: niewiarę.
Dzisiaj Bóg zadaje swemu ludowi to samo pytanie, które zadał Izraelowi: “Kiedy uwierzycie w to, co wam obiecałem? Powiedziałem, że Moja siła wzmocni was, gdy osłabniecie. Nie macie polegać na sile swego ciała. Powiedziałem wam, że będę używał słabych, biednych i wzgardzonych tego świata, aby zawstydzić mądrych. Ja jestem Jahwe, odwieczne źródło siły i uczynię was silnymi Moją siłą, poprzez Mojego Ducha. Kiedy zatem zaczniecie działać stosownie do tego? Kiedy zaufacie Moim słowom skierowanym do was?”
Myślimy, że gdy nie ufamy Bogu w codziennych sprawach, szkodzimy tylko sobie samym. Myślimy, że po prostu pozbawiamy się Jego błogosławieństw. To jednak nie jest cała prawda. Po pierwsze i najważniejsze, ranimy i prowokujemy do gniewu naszego błogosławionego Pana. A On ostrzega: “Jeśli Mi nie ufacie, to skończycie z zatwardzonym sercem”.
W Liście do Hebrajczyków czytamy: “Nie zatwardzajcie serc waszych, jak podczas buntu, w dniu kuszenia na pustyni, gdzie kusili mnie ojcowie wasi i wystawiali na próbę, chociaż oglądali dzieła moje przez czterdzieści lat. Dlatego miałem wstręt do tego pokolenia i powiedziałem: Zawsze ich zwodzi serce; nie poznali też oni dróg moich, tak iż przysiągłem w gniewie moim: Nie wejdą do odpocznienia mego” [Hebr. 3:8-11].
Co było powodem niemożności wejścia ludu Bożego do Jego odpocznienia? Czy było to z powodu cudzołóstwa, chciwości, pijaństwa? Nie, powodem była wyłącznie niewiara. Oto naród, przed którego oczyma przez ostatnie czterdzieści lat dokonało się tak wiele znaków i cudów, które Bóg uczynił ze względu na nich. Żaden inny naród na świecie nie był tak miłowany i traktowany z taką czułością. Otrzymywali objawienie za objawieniem o dobroci i surowości Pana. Słuchali słowa, jakie otrzymywał na bieżąco i regularnie głosił Mojżesz, ich przywódca i prorok.
Nigdy jednak nie połączyli tego Słowa z wiarą. Dlatego słuchanie go nie przyniosło im spodziewanych korzyści. Pośród wszystkich błogosławieństw, jakich doświadczali, wciąż nie potrafili zaufać Bogu, że On jest wierny. Z czasem zostali zdominowani przez niewiarę i od tego momentu ciemność zaczęła im towarzyszyć w podróży po pustyni.
Umiłowani, niewiara jest przyczyną wszelkiej zatwardziałości serca. Autor Listu do Hebrajczyków pyta: “Do kogo to miał wstręt przez czterdzieści lat? Czy nie do tych, którzy zgrzeszyli, a których ciała legły na pustyni?” [3:17]. Użyte tu greckie słowo “wstręt” oznacza również gniew i oburzenie. Mówiąc wprost, niewiara ludu roznieciła Boży gniew przeciwko nim, a ponadto rozkręciła spiralę popychającą ich ku coraz większej niewierze: “Baczcie, bracia, żeby nie było czasem w kimś z was złego niewierzącego serca, które by odpadło od Boga żywego (...) aby nikt z was nie popadł w zatwardziałość przez oszustwo grzechu” [3:12-13].
Niewiara jest źródłem wszystkich grzechów. Była pierwszym grzechem popełnionym w Ogrodzie Eden. I pozostaje korzeniem wszelkiej goryczy, buntu i oziębłości. Dlatego 3 rozdział Listu do Hebrajczyków jest adresowany do wierzących (“Baczcie, bracia”). Autor kończy ten rozdział surowym stwierdzeniem: “A komu to przysiągł, że nie wejdą do odpocznienia jego, jeśli nie tym, którzy byli nieposłuszni [nie uwierzyli – anglojęzyczny przekład KJV]? Widzimy więc, że nie mogli wejść z powodu niewiary” [3:18-19].
Bóg powiedział Izraelowi: “Nie uwierzyliście Mi, gdy powiedziałem, że nie macie się czego bać, bo Ja będę walczył za was. Całkowicie zapomnieliście, że nosiłem was na rękach jak niemowlę i troszczyłem się o was. Nigdy Mi nie ufaliście, nawet wtedy, gdy szedłem przed wami, posyłałem obłoki chroniące was przed palącym słońcem, a także słup ognia oświetlający waszą drogę podczas ciemnej nocy i dodający wam otuchy. Zamiast tego, wciąż głośno wyrażaliście wątpliwości, oskarżaliście Mnie i robiliście ze Mnie kłamcę” [zob. V Mojż. 1:27-35]. Jan powtarza tę ostatnią frazę na stronach Nowego Testamentu, oświadczając: “Kto nie wierzy Bogu, kłamcą go uczynił” [I Jana 5:10 BG].
Pan mówi do swego ludu: “Słyszałem, co mówiliście. Narzekaliście, że do niczego się nie nadajecie, że czujecie się porzuceni, że wasze życie jest bez znaczenia. Powiadam wam, że to rozpala Mój gniew – tak bardzo, że nie pozwolę wam wejść do Mego odpocznienia. Zamierzam pozostawić was na pustyni, abyście resztę życia spędzili błądząc po bezdrożach.”
Możecie być zbawieni, napełnieni Duchem i chodzić w świętości przed Bogiem, a mimo to być winni grzechu niewiary. Myślicie może: “Nie ma we mnie żadnej niewiary”. Lecz czyż nie denerwujesz się, gdy sprawy zaczynają przybierać zły obrót? Czy nie boisz się, że zawiedziesz Boga? Czy nie popadasz w niepokój i troskę o przyszłość?
Wierzący, który posiada bezwarunkową wiarę w Bożą obietnicę cieszy się całkowitym odpocznieniem. Czym się ono charakteryzuje? Pełną ufnością w Boże Słowo i całkowitym poleganiem na Jego wierności temu Słowu. Zaprawdę, odpocznienie jest dowodem wiary.
Być może zastanawiacie się, w jaki sposób serce wierzącego ulega zatwardziałości poprzez niewiarę? Szokującą ilustrację takiego stanu widzimy w 6 rozdziale Ewangelii Marka. Uczniowie żeglowali w ciemnościach w kierunku Betsaidy, gdy nagle ujrzeli Jezusa idącego po wodzie. Myśleli, że to duch i przerazili się. Lecz Chrystus zapewnił ich: “Ufajcie, Jam jest, nie bójcie się” [Mar. 6:50]. Potem wszedł do łodzi, i wiatr ustał.
Następny werset mówi wszystko o sercach uczniów w tym momencie: “A oni byli wstrząśnięci do głębi. Nie rozumieli bowiem cudu z chlebami, gdyż serce ich było nieczułe” [6:51-52]. (Grecki wyraz “nieczułe” oznacza tu “kamienne, ślepe, uparcie niewierzące”). Autor przypomina nam, że ci ludzie niedawno byli świadkami niewiarygodnego cudu – widzieli, jak Jezus nakarmił 5 tysięcy ludzi pięcioma bochenkami chleba i dwiema rybami (z czego pozostało jeszcze 12 koszy resztek). Dwunastu uczniów miało w tym czynny udział. Gdy Marek mówi, że uczniowie “nie rozumieli” tego cudu, oznacza to, że nie potrafili pojąć czy poukładać sobie tego wszystkiego, co widzieli.
Czy to dlatego, że zaraz po doświadczeniu tego cudu nie poświęcili czasu specjalnie na zastanowienie się nad nim? Dlaczego nie ma relacji o tym, jak uczniowie upadają przed swoim Mistrzem i uwielbiają Go jako Boga? Czemu nie czytamy o drżeniu, strachu, bojaźni Bożej? Najwyraźniej uczniowie po prostu odeszli z miejsca wydarzeń, wsiedli do łodzi i zaczęli wiosłować. A potem, zaraz po doświadczeniu tak niezwykłych rzeczy, zdumieli się widząc, jak wiatr cichnie na rozkaz Jezusa.
Powiadam wam, że zatwardziałość serca postępuje wtedy, gdy z pojęcia “ponadnaturalne” odejmiemy człon “ponad-”. Ci ludzie tak naprawdę nie uwierzyli w to, co na ich oczach niedawno uczynił Jezus. W ciągu 24 godzin ich postrzeganie cudu nakarmienia 5 tysięcy ludzi zmieniło się do tego stopnia, że pamiętali je już teraz jako coś naturalnego. Wciąż mieli wątpliwości co do ponadnaturalnej mocy Chrystusa.
W 8 rozdziale Ewangelii Marka jeszcze raz czytamy o nakarmieniu tłumu – tym razem 4 tysięcy ludzi – przy pomocy siedmiu bochenków chleba i kilku ryb. Znowu uczniowie zebrali kilka koszy resztek [zob. Mar. 8:5-8]. Lecz Chrystus rozpoznał, że uczniowie wciąż nie uznają Jego mocy czynienia cudów. Dlatego stawia pytanie: “Czy serce wasze jest nieczułe [zatwardzone – anglojęzyczny przekład KJV]?” [8:17].
Uważam, że u podstaw niewiary uczniów leżał jeszcze jeden aspekt. Oni po prostu nie byli w stanie uwierzyć, że sam Bóg mógłby zechcieć spędzać z nimi tyle czasu. Co więcej, On sam używał ich podczas cudownych prezentacji swej boskiej mocy.
Wyobrażam sobie, jak po drugim cudzie nakarmienia tłumów uczniowie siedzą i nie mogą posiąść się ze zdumienia. Pewnie myśleli sobie coś w tym rodzaju: “To niemożliwe. Jeśli Jezus naprawdę jest Bogiem, to dlaczego wybiera nas, by to właśnie przez nas działała tak wielka moc? Czemu je i śpi razem z nami? Jesteśmy tylko rybakami bez wykształcenia, bez szczególnych zdolności. Dlaczego Bóg miałby chodzić po wodzie i wsiadać do naszej łódki zamiast objawiać swoje cuda innym, bardziej godnym?”
Prawdopodobnie czasami zastanawiacie się nad podobnymi sprawami, myśląc o sobie: “Na tej ziemi żyją miliardy ludzi. Dlaczego Bóg przemówił akurat do mnie? Dlaczego wybrał mnie?”. Powiem ci, dlaczego: to był absolutny cud. Twoje nawrócenie było czymś ponadnaturalnym. To nie był jakiś kolejny niewyjaśniony, lecz naturalny przypadek, jakie mają czasem miejsce. Nie, w tym nie było nic naturalnego.
Dlaczego? Ponieważ w życiu chrześcijańskim nie ma nic naturalnego. Ono jest całe ponadnaturalne. Jest to życie polegające na cudach od samego początku (czyli od twego ponadnaturalnego nawrócenia). I ono po prostu nie może się rozwijać bez wiary w ponad-naturalność.
Pomyślcie o tym: aniołowie, którzy rozbijają obóz wokół was, są istotami ponadnaturalnymi. Moc sprawiająca, że pozostajecie w Chrystusie, również jest całkowicie ponadnaturalna. Świat żyje w ciemności, lecz wy macie światło. Dlaczego? Wszystko dlatego, że żyjecie w ponadnaturalnej rzeczywistości. Nie ma nic naturalnego w fakcie, że wasze ciała są świątynią Ducha Świętego. Nie ma nic naturalnego w tym, że ponadnaturalny Bóg wszechświata mieszka w człowieku.
A jednak właśnie tutaj często pojawia się zatwardziałość serca. Ludzie zaczynają traktować ponadnaturalne dzieła Boże w ich życiu jako coś zupełnie naturalnego. Nie róbcie tego błędu! Zapominanie Jego cudów jest niebezpieczne. Zaiste, zatrważającą rzeczą jest popatrzeć za siebie na te wszystkie Jego dzieła i powiedzieć: “Cóż, to się po prostu wydarzyło”. Za każdym razem, gdy odejmujecie przedrostek “ponad-” z wyrazu “ponadnaturalne”, zatwardziałość waszych serc postępuje o mały krok.
Drogi święty, musisz po prostu przyjąć to przez wiarę: ten sam ponadnaturalny Bóg, który nakarmił tłumy kilkoma bochenkami chleba, będzie działał równie ponadnaturalnie w twoich sytuacjach kryzysowych. Jego cudowna moc będzie cię uwalniać z wszelkich więzów i pozwoli chodzić w wolności. On również użyje twoich słabości – nawet wtedy, gdy będziesz w najgorszym stanie – by pokazać światu swoją zachowującą moc, która objawia się w cudowny sposób.
I tutaj wracamy do naszej wiary. Trudne chwile z pewnością przyjdą na wszystkich naśladowców Jezusa. Wtedy właśnie będziemy przeżywać istne oblężenie kuszeniem lub rozpaczą i potrzeba będzie nam cudu. Jednak będąc w takiej sytuacji powinniśmy wołać z ufnością: “Panie, zrób to raz jeszcze. Tyle razy czyniłeś cuda w moim życiu. W ponadnaturalny sposób uwalniałeś swoje sługi wielokrotnie na przestrzeni dziejów. Uczyń to po raz kolejny i odbierz z tego chwałę. Niechaj pełnia Twojej mocy objawi się w mojej słabości”.